sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział 15

  Ocknęłam się z bólem głowy w jakimś pomieszczeniu.Każdy mięsień w moim ciele płonął.Nie wiem, co Zayn mi takiego podał, że o aż tak bolało.Ale teraz wszystko było mi jedno.Inny środek odurzający nie zmieni faktu, że siedzę zamknięta w jakimś pomieszczeniu.Musze spróbować się stąd wydostać, tylko również nie wiem jak.Westchnęłam, kiedy ból głowy się nasilił.W kącikach oczu zebrały mi się łzy.Płakałam, znowu; Znowu okazywałam słabość.Może nie powinnam tego robić teraz, w takiej chwili.Ale poddawałam się, nawet nie szukając rozwiązania.Taka byłam.Słaba.
  Po dłuższym czasie rozmyślań, postanowiłam się w sobie zebrać.Z ociąganiem wstałam z łóżka.Tak mi się przynajmniej wydawało.Moje oczy przyzwyczaiły się do mroku panującego w pokoju, więc śmiało mogłam powiedzieć, że znajdowałam się w jakiejś sypialni.Podpierając się ścian, dotarłam do ciemnych drzwi.Miałam pewność, że pokój należy do mężczyzny.Wszystko, dosłownie wszystko miało ciemny kolor.Jedynie podłoga była jaśniejsza.Szarpnęłam za klamkę, siląc się, aby nie stracić równowagi.Nie mogłam upaść, ponieważ wiedziałam, że samodzielnie bym się nie podniosła.Jak się chwile później okazało, drzwi były zamknięte.Spodziewałam się tego.No cóż, nie na darmo oglądało się te wszystkie filmy kryminalne.Jakie to śmieszne, że właśnie mnie porwano, zamknięto w jakimś pomieszczeniu, a ja porównuje to do głupiego filmu.Czując się na siłach, zaczęłam iść w stronę, jak mi się wydawało, okna.Nie byłabym sobą, gdybym po drodze nie stłukła czegoś.Tym czymś okazała się dziwna waza, stojąca na komodzie.Echo tłuczonej się porcelany rozniosło się po całym pomieszczeniu.Przymknęłam oczy, przeklinając swoją niezdarność.W myślach odliczyłam do dziesięciu.Następnie kontynuowałam swoją wyprawę, starając się omijać kawałki wazonu.Pustego wazonu.Kiedy już byłam przy oknie, usłyszałam kroki na korytarzu, lub czymkolwiek, co znajdowało się za drzwiami.W pośpiechu, rozsunęłam zasłony.W tej samej chwili do pokoju wparowało dwóch chłopaków.Jednym z nich był Zayn, a drugi, jak mi się wydawało, Trevor.Nie zwrócili na mnie nawet uwagi.Byli zajęci kłóceniem się.Spojrzałam na okno, szukając wyjścia.Jednak zobaczyłam tylko las.Ten sam las, w którym straciłam przytomność.Przerażenie przejęło kontrolę nad moim ciałem.Nie wiedziałam co robić.Byłam uwięziona w jakimś budynku, po środku lasu.Nie miałam dokąd uciec.Nikt nie usłyszałby mojego krzyku.Nikt by mi nie pomógł.Podparłam się na parapecie, czując jak słabnę.Nawet nie wiem jakim cudem jeden środek odurzający może wywołać coś takiego.To prawie niemożliwe.Nie mogłam oddychać, byłam przerażona, a chłopak, którego kocham, kłócił się z kimś, kogo bałam się bardziej od niego.
-Nie będziesz jej kurwa torturował.Nie zgwałcisz jej i nic nie zrobisz dla mojego małego aniołka.Rozumiesz kurwa?-Ryknął Zayn.Krzyknął te słowa pełen złości, nienawiści i jeszcze pewnie wielu, wielu emocji.Nie dziwiłam się, słysząc słowa mulata.Wiedziałam, że nie jestem tu dla zabawy.Ale to, kiedy nazwał mnie aniołkiem.To było piękne.Jego obecność działała na mnie uspokajająco, mimo że to on jest powodem mojego pobytu tutaj.-Rozumiesz?!-Krzyknął po raz kolejny, kiedy Trevor nie odpowiedział.Stał z szokiem wymalowanym na twarzy.Może nikt sie jeszcze mu sie postawił.Jednak chwilę potem cwany uśmieszek rozświetlił mu twarz,Mężczyzna zaśmiał się, idąc w moją stronę.Natomiast ja, automatycznie cofałam się w tył, ale dosłownie po dwóch krokach, natrafiłam na ścianę.
-Nawet sie kurwa nie waż-Warknął Zayn, po chwili pojawiając się u mojego boku.Położył ręce na moich ramionach, przesuwając mnie przed siebie.-Jak się jej spytasz, ona ci powie.-Dodał już spokojniej.Jego obecność; jego osoba, sprawiała, że czułam się bezpieczniej.Trevor wpatrywał się to w mnie, to w chłopaka.Zmarszczył brwi, po czym zawiesił swoje spojrzenie na mojej osobie.Przewrócił oczami.
-Posadź ją.-Rozkazał Zaynowi.A ten, zaczął mnie prowadzić w stronę łóżka.Nie chciałam z nim rozmawiać.Zaczęłam się wyrywać.Szarpałam, jednak, jak zwykle, chłopak był silniejszy.Posadził mnie na łóżku, a sam osiadł obok.Trevor klęknął, aby być na tym samym poziomie co ja.Uważnie obserwowałam jak oblizuje usta i przenosi wzrok na Malika.
-Zacznij.Sam chciałeś, oczywiście ja wolałem tortury.-Dotknął kciukiem mojego policzka.-Wiesz skarbie, wbijanie noża w te twoje kruche ciałko jest kuszącą propozycją, więc radzę ci odpowiedzieć na każde zadane ci pytanie, inaczej, możemy porozmawiać trochę ... brutalniej.-Sparaliżowana, tępo wpatrywałam się w niego.Głośno przełknęłam ślinę, starając się powstrzymać łzy.Rękę nieświadomie położyłam na kolanie Zayna, starając się zapobiec drżeniu obu dłoniom.Czując się bezpieczniej przy chłopaku, oparłam się o niego.
-Ja..ja...-próbowałam wydukać.Nie udało mi się.Zayn objął mnie w pasie, dla dodania otuchy.
-Ale zamknij sie.Jeszcze nie zadałam pytania.-Powiedział, a kiedy zauważył, że słucham, dodał.-Gdzie jest Luke Hemmings?
-Luke nie żyje.I nie rozumiem dlaczego o niego pytasz.-Odpowiedziałam zadziwiająco spokojnie.Można by powiedzieć, że oswoiłam się z faktem, że nie żyje.Usłyszałam jedynie śmiech.Trevor dosłownie dławił się ze śmiechu.
-Jakaś ty głupia.Mała, głupiutka, naiwna.Twój chłoptaś żyje.To ja nie rozumiem dlaczego upozorował własną śmierć.Widziałaś jak zakopują ciało?Czy może trumna była zamknięta?-Po usłyszeniu tych słów, osłupiałam.Widziałam jak zakopywali trumne, ale nie widziałam ciała.W tej właśnie chwili mój świat runął.Osoba, którą darzyłam pełnym zaufaniem, zawiodła.Próbowałam sobie wmawiać, że to nieprawda.Ale dlaczego Trevor miałby kłamać w takiej sprawie?
_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-
Wiem, rozdział powinien być tydzień temu.Ale rozdziały teraz będą się tak pojawiały.Co tydzień, a czasami co dwa.Wybaczcie, że rozdział chujowo napisany i wgl, ale dopadł mnie kompletny brak weny.Jeden rozdział pisałam dwa dni.DWA DNI.Więc, wybaczcie.
PS.Zapominam ciągle dodać, że Eleanor to Eleanor, ale nią nie jest.Mam na myśli to, że wygląda jak ona i wgl ale pochodzenie itd ma inne ;)
PS2.Zauważyłam, że niektórzy informowaniu zmienili usery na tt, przez co nie moge ich poinformować ;)
Jeżeli chcecie, napiszcie mi nowe, a je zaktualizuję 

sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 14

-To Trevor, Emily-Powtórzył, kiedy zauważył, że tępo wpatruję w przestrzeń przede mną.Nie mogłam w to uwierzyć.Chciałam, żeby za chwilę roześmiał się i powiedział, że żartował.Ale tego nie zrobił.W mojej głowie ciągle tworzyło się tornado myśli.Wszystkie wirowały, ustępując nowym.Bałam się;Bałam się o Zayna.Nie rozumiałam dlaczego zadaje się z kiś takim jak Trevor.To morderca, zabija ludzi.Groził mulatowi.Ale czemu nazwał go "jednym ze swoich ludzi"?.Nic z tego nie rozumiem.-Emily?- Zayn energicznie machał mi ręką przed twarzą.Zamrugałam kilka razy i przeniosłam wzrok na jego twarz.Bez słowa wtuliłam się w niego.Był taki miękki, może i dało się wyczuć mięśnie pod koszulką, ale i tak miło się go przytulało.Najważniejsze, że robiąc to, czułam się bezpiecznie.Nie pozwoliłby mnie nikomu skrzywdzić.Nie mógłby być zabójcą.Jest na to za miły.Wtedy uświadomiłam sobie pewną rzecz.A jeżeli jest taki tylko dla mnie i kilku osób?To nie miałoby sensu.On nie może zabijać ludzi.
-Zayn?Jesteś w jakimś gangu?-Zapytałam.Musiałam to zrobić, inaczej dalej kłóciłabym się z myślami.A tak, może da mi odpowiedź.Odsunęłam się lekko od chłopaka, patrząc w jego oczy.Zamknął je na chwilę, by potem otworzyć i spojrzeć się w moje tęczówki.Westchnął.Po kolejnej chwili się odezwał.
-Tak, Em.Jestem w gangu.Bardzo niebezpiecznym gangu, w którym zabijamy.-To co powiedział... nie umiałam określić tego uczucia, które zawładnęło moim ciałem.Stałam przed mordercą.Ten słodki Zayn, ten który mnie pocieszał, zabija.Miałam ochotę uciec, żeby tylko znaleźć się jak najdalej od niego.Zaczęłam się cofać.Nie mogłam nic poradzić na to, że w moich oczach zebrały się łzy.Chłopak widząc w jakim jestem w stanie, postawił kilka kroków do przodu, jednak ja nadal się cofałam.Bałam się.Może nic by mi nie zrobił, ale ja nadal się bałam.Widziałam jak zamyka oczy, przeciera je dłonią.Jak złapał się za skronie, nie mogąc dopuścić do siebie myśli, że powiedział coś, co mnie tak wystraszyło.Jednak nadal, gdzieś w głębi duszy, nie mogłam uwierzyć, że zabija niewinne osoby.To do niego nie pasuje, nie poznałam drugiej strony Zayna.
-Emily, nie bój sie mnie.Nie potrafię cie skrzywdzić.-Kiedy to powiedział, przystanęłam.Znowu zatraciłam się w myślach.Nie mógłby?Gdyby chciał, zrobiłby to za pierwszym razem.Jednak to i tak nie spowodowało, że przestałam się bać.Tak, bałam się Zayna w tej chwili.Nie chciałam być jego ofiarą.Ani jego znajomych.Ogarniało mnie przerażenie, kiedy wyobrażałam sobie co mogą mi zrobić.No, ale Zayn by do tego nie dopuścił.Zatracając się w myślach, nie zauważyłam, że chłopak stoi tuż przede mną.Pisnęłam przerażona.Łzy ponownie zaczęły płynąć po moich policzkach.Odwróciłam się i puściłam pędem przed siebie.Nie chciałam, żeby coś mi zrobił.Może powodem mojego biegu, jest instynkt samozachowawczy?Umysł wiedział, że coś się dzieje.Nie bez powodu człowiek się boi.W tej właśnie chwili, dziękowałam rodzicom, za to, że wysyłali mnie na biegi.Kazali uprawiać jogging, zabierali na siłownie, żebym biegała na tych dziwnych maszynach, których nazw nie znam.Przydało się.Mimo, że Malik jest wyższy, pozostawał w tyle.Przynajmniej tak mi się zdawało, kiedy ostatni raz się oglądałam za siebie.Zdyszana na chwilę przystanęłam.Wiedziałam, że nie powinnam, ale musiałam.Miałam przed sobą rozwidlenie dróg.Bez namysłu wybrałam lewą, ponownie zapuszczając się biegiem.Okazało się to złym wyborem.Wbiegłam do lasu, a tam najczęściej gangsterzy zabijają swoje ofiary.Chciałam się zawrócić, ale nie mogłam.Zayn był tuż za mną.Ignorując przerażenie, biegłam dalej.W oddali zobaczyłam światło.Nie, nie takie przy umieraniu.Jakiś czas potem okazało się to dość sporym budynkiem w środku lasu.Gwałtownie się zatrzymałam, nie zwracając uwagi na goniącego mnie Malika.Nie miałam wyjścia.Musiałam się zawrócić.Tylko jakieś gangi maja poukrywane kryjówki w odludnych miejscach, do których nikt nie chodzi.Jak byłam mała, słyszałam od babci, że właśnie w tym lesie, zabijano ludzi.Słyszano krzyki, ale bano się podejść, w obawie o własne życie.Nikt tu nie przychodził, a odludne miejsca to idealne kryjówki.Nawet jeżeli jest to 3 piętrowy, wielki budynek.W mieście nikt nie usłyszy strzałów, czy jakiegokolwiek innego hałasu.Jedynie trochę bliżej, blisko rozwidlenia dróg, tam słychać nawet najmniejszy szmer.I to jest przerażające, bo muszę się cofać kilka kilometrów, żeby zawołać pomoc, która  nie nadejdzie.Łzy płynęły po moich policzkach.Byłam w czarnej dziurze.Nie miałam wyjścia.Albo Zayn, albo budynek, który prawdopodobnie jest siedzibą jego szefa.Poczułam silne ramiona oplatające moją talie.Nie wyrywałam się.Nie miałam na to siły, a i tak to było bez sensu.Poddałam się, tak jak zawsze to robię.
-Emily.Nie bój sie mnie.Nie skrzywdzę cie.-Mówił spokojnie, jakby właśnie nie przebiegł kilku kilometrów.Płakałam, bałam się.Nie potrafiłam juz zaufać jego głosowi.-Przepraszam za to, co teraz zrobi-Nie wiedziałam o co mu chodzi.Zaczęłam się wyrywać.Jednak trzymał mnie mocno.Moja siła jest niczym w porównaniu do jego.Z paniki nie mogłam prawie oddychać.Przyłożył mi coś do ust.Śmierdziało, jednak nie wiedziałam co to jest.Otumaniało moje zmysły.Czułam się ociężała, wszystko było takie ciężkie.Nie wiem kiedy straciłam ostrość widzenia, a kiedy po prostu zasnęłam.
_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-
Nie, nie zapomniałam hasła do konta na bloggerze.Po prostu dodaje dzisiaj, bo wczoraj zwyczajnie nie chciało mi się pisać i nie byłam w stanie tego robić.Nie mogłam skleić zdania.Nie będzie już czegoś typu 8 komów = nn.Koniec z tym.Czytasz, komentujesz.Ilość komentarzy zależy od wszystkiego.Bloga obserwuje 10 osób.Do tego chyba ze 3 komentują, a nie obserwują.Z obserwujących komentują dwie, może trzy.Różnie z tym jest.Wam się nie chce komentować, mi się nie chce pisać.Na serio co raz częściej nie mam na to ochoty.Ale pisze, może to nie jest jakieś zajebiście idealne jak After, czy inny blog.Ale mi sie nawet podoba.
Po prawej stronie jest ankieta, jeżeli czytasz i nie komentujesz, to chociaż zagłosuj.Proszę.


piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdział 13

8 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ
Wiem, że dacie rade.
-Zayn, pobujasz mnie?-Spytałam.Od dziecka uwielbiałam bujać się na huśtawce.W domu nadal mam tą, na której bawił się Lukey.Ale jako jego przyjaciółka, oczywiście musiałam go z niej zrzucić.Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie chłopaka spadającego z zabawki na tyłek.Przez cały dzień wtedy mi marudził, że złamałam mu jakąś kość.Nigdy nie interesowała mnie medycyna, czy chociażby to, jak zbudowane jest ludzkie ciało.Nienawidziłam się uczyć, no ale kto lubił?-Proszę-Dodałam, kiedy zauważyłam jego minę.Dodatkowo przedłużyłam "ę", jak to zawsze miałam w zwyczaju.Nikły cień uroczego uśmiechu wpłynął na jego usta.Kiwnął głową na znak, że się zgadza.Ruszyłam w stronę huśtawki, ciągnąć Zayna za sobą.
  Teraz była moja kolej na bujanie.Zayn leżał na zielonej trawie,patrząc się na mnie.Nie rozumiem czemu to robił, ale wyglądał tak słodko.Obserwowałam jak chłopak podrywa się z ziemi, ciągle wpatrując się we mnie.Miałam wrażenie, że jest zmęczony.No cóż, cały dzień spędził na placu zabaw.Razem ze mną,bawiąc się jak małe dzieci.To były chyba najpiękniejsze chwile jakie przeżyłam od przyjazdu do Mullingar.Kto wie, może wydarzy sie coś jeszcze lepszego?W końcu Podszedł do huśtawki, po czym na niej usiadł.Ruszyłam się z miejsca, by móc go pobujać.Wyglądał tak słodko na tej huśtawce, że aż szkoda było odwracać wzrok.
-Może jednak chcesz zrobić to zdjęcie?-Spytał, po czym wybuchnął radosnym śmiechem.Na moje policzki wkradł się rumieniec.Co jak co, ale czasami mnie onieśmiela.Tak jak teraz.Tylko on, Emily?Czy może każdy chłopak jakiego spotkasz?Po raz kolejny odezwało się moje drugie ja.Ugh to już zaczyna mnie wkurzać.Ciągle tylko mnie denerwuje głupimi odzywkami.Ale to w końcu moja podświadomość.W duchu wybuchłam śmiechem.Czegoś się jednak nauczyłam w tej szkole.-Chodź-Powiedział.Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale zrobiłam jak kazał.Poklepał swoje kolana, dając mi znak, że mam usiąść.Momentalnie się zatrzymałam.Milion emocji przelało się przez moją twarz.On chce, żebym usiadła mu na kolanach.W miejscu publicznym.Znów poczułam te motylku w brzuchu.Zagryzłam wargę, nie wiedząc co zrobić.Idź do niego ty idiotko.Znowu odezwało się moje drugie ja.Czy to jest normalne?Ono powinno tak często się ujawniać.Może powinnam to leczyć.Wiedziałam, że moje policzki są różowe, jak nie czerwone.Ja to po prostu wiedziałam.Z szybko bijącym sercem podeszłam bliżej.Nasze tworze były prawie na równym poziomie.Właśnie dowiedziałam się, jak to jest być wyższym od kogoś.Nie ważne, że to tylko kilka centymetrów.Choć raz chciałam poczuć się wyższą od kogoś.Zayn ciągle się uśmiechał, może też miał szczęśliwy dzień.Wyciągną do mnie ręce, ale kiedy chciałam je chwycić, obrócił mnie, a następnie sam posadził na swoich kolanach.Już nie byłam wyższa, tylko mniejsza prawie o głowę.Niespokojnie poruszyłam się.Wpatrywałam się w jego oczy, były takie piękne.Mogłabym patrzeć w nie godzinami, a nawet i latami.Nie znudziłoby mi się to.Przybliżył swoją twarz do mojej, wpatrując się w moje oczy.Lekko przekręcił głowę i wyszeptał prosto w moje usta.
-Mogę?-Zapytał, a ja się zarumieniłam, co uznał jako zgodę.Lekko musnął swoimi wargami moje.Były takie miękkie.I smakowały miętą.Położył jedną rękę na moich plecach, natomiast drugą wplótł w moje włosy.Całował delikatnie, z uczuciem.Jakby bał się, że się rozpadnę.W tej chwili traktował mnie nie jak dziewczynę poznaną kilka tygodni temu na domówce w znajomej,ale jak kogoś, kogo darzy większym uczuciem.Nieśmiało oddawałam pocałunek, nie bardzo wiedząc co mam robić.To był mój drugi pocałunek w życiu, ale to było takie fajne, miłe i wywoływało motylki w brzuchu, że chciałam robić to do końca życia.Zayn lekko odsunął się, kiedy zaczynało brakować mi powietrza.Jego wargi były czerwone, a oczy tak pięknie się iskrzyły.Natomiast ja pewnie wyglądałam jak kosmitka z czerwoną twarzą.Lekkie pochrząkiwanie dobiegło do moich uszu.Szybko zeskoczyłam z kolan Malika, jednak tak szybko jak z nich zeszłam, tak szybko na nie powróciłam.Przyciągnął mnie do siebie i spojrzał na chłopaka, który nam przerwał.Podążyłam za jego wzrokiem.Moim oczom ukazał się brunet, z czekoladowymi tęczówkami.Wyglądał na 20 lat, może trochę więcej.Może to przez ten kilkudniowy zarost wyglądał poważniej.Był dość wysoki, jednak nie wyższy od Zayna.Obok niego stało kilku mężczyzn w podobnym wieku do bruneta.Wszyscy ubrani byli w drogie, czarne garnitury.Kpiarskim spojrzeniem wpatrywał się w Malika.
-Kolejna dziwka?Powinieneś je ograniczyć.Przekraczają mój budżet, Malik.-Powiedział, zapalając papierosa.On, zarówno jak i jego znajomi wyglądali na mafie.Nikogo nie oszukując, tak wyglądali i się prezentowali.Zrobiło mi się smutno.Nazwał mnie kolejną dziwką Zayna.Mam nadzieję, że to co mówił, nie jest prawdą.Nie jestem gotowa na złamane serce.Nie poradziłabym sobie z tym.Mulat cały się spiął, jednak nie mógł nic zrobić.Wstał, stawając  przede mną.Zmroził spojrzeniem chłopaka.
-Ona nie jest niczyją dziwką!-Wysyczał, przesuwając mnie za siebie tak, aby mnie nie widzieli.-Po co tu przylazłeś?
-Przyszedłem na spacer.Nawet ja muszę odpocząć od tego ciągłego zabijania.Wiesz przecież, że to męczy.Ty, zarówno jak i twoi kumple wiedzą to najlepiej.Mógłbym nawet powiedzieć, że lepiej ode mnie.-Na te słowa Zayn spiął się jeszcze bardziej.Ja jednak stałam, trzymając się ramienia chłopaka i nie wiedząc o co tu chodzi.Zayn zabijający ludzi?To niedorzeczne.Może i wygląda na niebezpiecznego, ale z charakteru jest miły i kochany.Przynajmniej dla mnie.Właśnie, dla mnie.Ale przecież troszczył się o Libby.Próbował wmówić jej, że ten cały Trevor jest niebezpieczny.Dbał również o jej bezpieczeństwo.Nie może być kryminalistą.-Chciałem ci tylko przypomnieć o zleceniu.Tym razem masz się nie zapomnieć.Mimo, że jesteś jednym z moich najlepszych ludzi, w każdej chwili mogę cie kimś zastąpić.-Dodał, po czym odszedł wraz ze swoimi ludźmi.Chyba mogę tak ich nazwać.Spojrzałam na Zayna.Stał z głową uniesioną ku górze, wpatrując się w rozgwieżdżone niebo.Ciekawiło mnie jedno.Musiałam o to zapytać.
-Zayn, kto to był?-Lekko odsunęłam się od jego ramienia, odwracając go przodem do mnie.Nie byłam silna na tyle, by go odwrócić siłą, jednak czując moje starania, zrobił to dobrowolnie, wpatrując się w moje oczy.
-To był Trevor.
_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-
Hello!Po pierwsze, chciałam podziękować za poprzednie komentarze pod ostatnim postem.Nie mogę w to uwierzyć, bo było ich aż 12.Przynajmniej tyle widziałam, jak ostatnim razem sprawdzałam.Dziękuję jeszcze raz.I teraz taki *huuuug* dla was.Może niektórzy sami zauważyli, że na samym dole jest odnośnik do Losta na wattpadzie.Tak, postanowiłam tam też dodawać rozdziały.Więc, jak komu wygodnie czytać.Next powinien pojawić się za tydzień.Może dodam go w środę.Jednak nie obiecuję, gdyż będę baardzo zajęta(czyt.Zamierzam nie spać przez dwa dni, a przez reszte tygodnia to odsypiać).Jeszcze jedna, ważna rzecz.Proszę nie zostawiać linków do swoich blogów pod postami.Nawet jeżeli jest z komentarzem.Od tego powstała zakładka "spam".Jeżeli chcecie żebym przeczytała tego bloga, napiszcie.Przeczytam.Komentarze z linkami do blogów pod postami będą usuwane!To chyba wszystko chciałam napisać...NIE!Jest jeszcze to.
hvjyvuvkujb POCAŁOWALI SIĘ!OMFG BKUVKUC!Czy tylko ja fangirluje pisząc rozdziały?
Takie tam pytanie retoryczne.Miłego czytania!...powinnam to napisać przed rozdziałem.Ale nieważne.Miłego czytania.

czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział 12

6 KOMENTARZY=NASTĘPNY ROZDZIAŁ
PRZECZYTAJ NOTKE POD SPODEM.KUREWSKO WAŻNE.MASZ JĄ PRZECZYTAĆ.
Następnego dnia obudziłam się wtulona w Zayna.Spędziliśmy jedną noc, razem.W jednym łóżku, ale do niczego nie doszło.Jest za wcześnie na cokolwiek, dopiero powiedział mi, że mnie kocha.Na samą myśl o jego wczorajszym wyznaniu uśmiech wkradł mi się na usta.On mnie kocha, chociaż nie rozumiem, jak ktoś taki jak on, typowy bad boy może zakochać się w kimś takim jak ja.I to w dodatku w niespełna trzy tygodnie.Tak, tyle już tu siedzę, a zdążyłam stracić przyjaciółkę, przeżyć pierwszy pocałunek, zakochać się w Zaynie, który odwzajemnia moje uczucia, stać się pośmiewiskiem El i jej znajomych.No fajnie, nic dodać, nic ująć.Jednak wiem, że mój pobyt w Irlandii nie będzie należał do najmilszych.No bo kto byłby szczęśliwy, pośród wyzywających, nienawidzących go ludzi, którzy tylko czekali na jakiekolwiek jego potknięcie.Nawet najmniejszy błąd, mógłby pogrążyć tą osobę jeszcze bardziej.O ile się da.Usłyszałam ciche pomrukiwanie mulata, speszona spojrzałam w jego stronę.Kiedy zorientowałam się, że praktycznie na nim leżę, a na dodatek, moja noga wylądowała dosłownie na jego kroczu, zarumieniłam się.Szybko poderwałam swoje ciało do pozycji pionowej, próbując zakryć rumieńce moimi blond włosami.Chłopak poruszył się, siadając na łóżku.Nie mogłam nic poradzić, spojrzałam na niego.Od razu zaparło mi oddech.Jego rozczochrane po całej głowie włosy, wyglądałyby, jakby przeszedł przez nie huragan, do tego te piękne, czekoladowe tęczówki miały taki wpływ na człowieka, że dosłownie rozpływałam się pod ich spojrzeniem.Emily, czy ty myślisz o czymś nieprzyzwoitym?Pytało moje drugie ja.Nie myślałam o niczym nieprzyzwoitym.To nie jest w moim stylu.Nigdy nie myślałam o tego typu sprawach, żyłam bez takich myśli.Usłyszałam śmiech.To był wesoły śmiech, a wczorajsza rozmowa uświadomiła mi, że nie powinnam się nim przejmować.Zayn nie śmieje się ze mnie.Przynajmniej nie w ten zły sposób.
-Skarbie, ja rozumiem, że jestem przystojny, i nie możesz oderwać ode mnie oczu, ale może wolisz zrobić sobie zdjęcie?Wiesz, zostanie na dłużej, i będziesz mogła o mnie fantazjować nawet wtedy, kiedy mnie nie będzie.-Powiedział, śmiejąc się.Żartował, to było widać po jego minie.Jednak i tak, ten komentarz wywołał jeszcze większe rumieńce.Może naprawdę mnie kochał, chociaż pewnie powiedział to tylko dlatego, żebym się nie rozbeczała.Tak byłam wtedy bliska płaczu.-Ey!Znowu się zamyślasz.-Powiedział, kiedy zauważył mój wyraz twarzy.Postanowiłam porzucić ten temat.Chciałabym zrobić coś fajnego, dzisiaj.Chciałabym się rozerwać.Zagryzłam wargę.
-Zayn?Pójdziemy gdzieś dzisiaj?-Zapytałam, na co on tylko mruknął.
-A mogę cię pocałować?-Nie wiedziałam co powiedzieć.Z jednej strony chciałam, aby to zrobił, ale z drugiej, bałam się;bałam się, że zrobię coś nie tak, i będzie się ze mnie wyśmiewał.Widząc moje wahanie postanowił odpuścić.-Przepraszam, po prostu ... wyglądasz tak słodko, niewinnie i kurwa pociągająco, że kurwa mam ochotę się na ciebie rzucić.Ale nie mogę tego zrobić, bo bym cię przestraszył.-Przeczesał palcami włosy, przywracając je do jakiegoś ładu.Nie były idealnie uczesane, postawione na żel, jak pierwszego dnia, kiedy się spotkaliśmy, ale nie wyglądały już jak po przejściu huraganu.Zastanowiłam się, jak wyglądają moje włosy.Pewnie jeszcze gorzej niż u Malika.Dopiero teraz do mnie dotarło, że on boi się, że mnie przestraszy, całując mnie.Pewnie też tak by było, ponieważ, fakt był moim pierwszym pocałunkiem, ale i tak bałam się agresywnych ludzi.Widziałam, jak ojciec bił moją matkę.Sam widok przerażał.-Ey.Czemu masz taką minę?-Zapytał
-Kiedy powiedziałeś, że nie chcesz, abym sie przestraszyła, przypomniało mi się, jak ojciec bił moją matkę.Mam wiele takich wspomnień i bardzo boli, kiedy do nich powracam.A ciągłe wyzwiska ze strony El i Libby w niczym nie pomagają.Stawiają mnie wtedy na miejscu mamy, a same upodobniają się do ojca.Tyle, że mama mu się stawiała.A ja nie potrafię, jestem słaba.-Wydusiłam, dławiąc się łzami.Nawet nie wiem kiedy zaczęłam płakać.Zayn w jednej chwili przyciągnął mnie do siebie, pozwalając, abym, tak jak wczoraj, wdrapała się na jego kolana, wtulając głowę w tors chłopaka.
-Mam pomysł.-Powiedział z entuzjazmem, starając się zapomnieć o moim smutku, starając się zarazić mnie tymi dobrymi emocjami.Udało mu się, zaciekawiona oderwałam twarz od jego koszulki spoglądając na niego.-Możemy pójść na spacer-kontynuował swoją wypowiedź jednocześnie ocierając moje policzki.Sam pomysł nie był zły, jednak wolałabym nie spotkać El, ani mojej kuzynki.-Nie spotkasz dziewczyn.Są u El, odsypiając wczorajszą noc.Wstawaj, ubierzemy się i idziemy-Powiedział wstając i ciągnąc mnie za ręce-No już, chodź.Nie daj się prosić.-W końcu wstałam.Poszłam się ogarnąć, a następnie ubrać.
   Szliśmy jakąś ulicą.Nawet nie wiem jak się nazywała.Ale fakt, że był ze mną Zayn, dodawał mi otuchy.Jego bliskość wywoływała poczucie bezpieczeństwa.Przy nim czułam się kimś, nawet jeżeli miałabym być dla niego tylko zabawką.Może i mnie nie kochał, może wtedy powiedział to tylko dlatego, żebym poczuła się kimś?Może najzwyczajniej było mu mnie szkoda?Z rozmyśleń wyrwał mnie ruch jego ręki, która teraz ciasno oplatała moją.Niepewnie spojrzałam w dół.Moja dłoń była taka malutka, w porównaniu do jego.Uczucie, jakie wywoływała bliskość naszych rąk, było niesamowite.Przez całą moją dłoń przechodziły małe dreszcze.Znów czułam te motylki w brzuchu.Zaczynałam lubić to uczucie.Było takie miłe, odrywało mnie od szarej codzienności, nadając jej kolory.Może Malik na prawdę coś do mnie czuje, chociaż nie sądzę.Odkąd się poznaliśmy, minęły trzy tygodnie.Tak dwadzieścia jeden dni temu po raz ostatni widziałam się z Lukiem.Znaczy, poszłam na jego grób.Mam nadzieję, że ktoś o niego dba, odkąd wyjechałam.Nie chcąc dalej o tym myśleć, rozejrzałam się w około, napotykając zaciekawione spojrzenie Zayna.Jedna moją uwagę przykuł niewielki plac zabaw.Z ulgą stwierdziłam, że był pusty.To dobrze, nie chciałam, aby ktokolwiek zwracał na nas uwagę.Nie to, że się wstydziłam Malika, po prostu on mógł się wstydzić mnie.Z nieśmiałym uśmiechem na ustach, spojrzałam na niego zatrzymując się.Utkwił swoje spojrzenie w mojej twarzy.A następnie przeniósł je na plac zabaw.Niestety, nie miał nawet chwili na zastanowienie się, gdyż zaczęłam iść w tamtą stronę, lekko ciągnąc go za sobą.Nawet nie stawiał oporu.Może ten dzień, w końcu będzie moim szczęśliwym dniem.
 _-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-
Nic do dodania do rozdziału nie mam.Więc przejdźmy do notki, o której pisałam w poprzednim rozdziale.Zamierzam zawiesić bloga, ale poczekaj, daj mi sie wytłumaczyć, a nie odchodzisz.Więc szanownie posadź swój tyłek na tym krześle, kanapie, fotelu, podłodze, łóżku czy na czymkolwiek siedzisz.Zawieszam nie dlatego, że nie mam pomysłu itp.Zawieszam, ponieważ 20 wyjeżdżam na wakacje, i jeżeli nawet będzie tam wifi to nie wezme ze sobą laptopa.Chociaż może to się zmieni, jeżeli jeszcze raz zainstaluje inną wersje win7.Nie wnikajcie, sterowników nie dało się wszystkich zainstalować, i dlatego nie mam wifi..Mam ochotę się zabić za to, że musiałam brać tego jebanego notebooka idk jak to sie pisze.Ygh gdyby nie to że win8 zawali mi kompa, to... nevermind.Może sie coś zmieni, ale rozdziałów i tak nie będzie do 1 sierpnia.Jak ten czas szybko płynie.Znowu schodze z tematu.W następnym tygodniu będzie wielkie pakowanie, kupowanie potrzebnych rzeczy, sprawdzanie miejsc w jakie ewentualnie można jeszcze pojechać.Na dodatek weekend prawdopodobnie spędzę w szpitalu na jebanych badaniach.A musze jeszcze ogarnąć pokój, ale to za tydzień.Taak, straszny ze mnie bałaganiarz.Ale spokojnie, wszystkie ff postaram się na bieżąco czytać oraz komentować.O ile odnowi mi sie pakiem w tel, bo poprzedni zdążyłam już wykorzystać.Tak więc to prawdopodobnie ostatnia notka w tym miesiącu.Jest 90% szans, że pęknę i w następnym tygodniu rzuce wszystko, prawdopodobnie nie spakuje większości rzeczy, ale może napisze notke.Nie wiem, na prawdę.Ale nie napalajcie się tak na nią.Bo nie chcę rozczarowania.
To em, do...przeczytania?
A i zmieniłam Username(Nazwe)

poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 11

5 KOMENTARZY=NASTĘPNY ROZDZIAŁ
-Zayn?-nieśmiało zapytałam, kiedy oddalający się samochód Eleanor ucichł.Chłopak nadal trzymając mnie w ramionach, spojrzał w dół na moją twarz-Dlaczego to wszystko dla mnie robisz?-Dokończyłam pytanie, jednak kiedy zauważyłam jego niezrozumiały wyraz twarzy, dodałam.-Mam na myśli, pocieszanie mnie, to, że dzisiaj przyszedłeś i ... i tamtą sytuacje z truskawek.-Na moje policzki wkradł się rumieniec, nie wiedziałam czemu tak reaguje, przecież to był tylko pocałunek.Twój pierwszy pocałunek idiotko.Jest różnica.Podpowiedziało moje drugie ja.Nie jestem idiotką, fakt może to był mój pierwszy pocałunek.Może i odbył się w takiej chwili, w jakiej się odbył.Może i chłopak nie wiedział, że dotąd nigdy nikt mnie nie całował.No, ale to w końcu ja.Jestem tylko bezsensowną dziwką poszukującą kutasa, nikim więcej.Trochę boli mnie to, że moja własna przyjaciółka tak mnie nazwała.
-Emily, to co wtedy powiedziałem...było prawdą.Posłuchaj mnie-Kiedy zaczął mówić, spuściłam wzrok.Sama nie wiem czemu, ale na pewno nie chciałam aby zobaczył moje policzki.-Ale spójrz na mnie-Podniósł mój podbródek tak abyśmy patrzyli sobie w oczy.Poczułam motylki w brzuchu, a moje serce zaczęło szybciej bić.W tej chwili był taki delikatny, w ogóle nie zwracał uwagi na komentarze El.Czułam, że mogę go traktować jak Luke`a.Wiedziałam to, mimo naszej krótkiej znajomości.Jednak bałam się;Bałam się, że skrzywdzi mnie tak samo jak El.Albo że on też odejdzie.No, ale każdy kogo znam odchodzi lub się odwraca.-Zamyślasz się, nie pozwól aby myśli zawładnęły twoim życiem.Ale wracając do tematu, bo chyba mi nie odpuścisz-Zaśmiał się.Boże jego śmiech, taki idealny.Taki dojrzały, ale jednocześnie dziecięcy.-Kiedy po raz pierwszy cię spotkałem, zobaczyłem małego, zagubionego aniołka.Wtedy, kiedy siedziałaś obok Liama, a on obejmował cię ramieniem.Chciałem być na jego miejscu, a na dodatek byłaś taka mała, bezbronna i słodka.Znowu spuszczasz wzrok, nie rób tego.Kurwa, nawet nie wiem co się ze mną dzieje.-Podniósł ręką mój podbródek-Będę tak robił za każdym razem, kiedy spuścisz głowę w czasie naszej rozmowy.Wiesz, słodko wyglądasz z tymi rumieńcami.-Uśmiechnął się, natomiast ja spłonęłam jeszcze większym rumieńcem.Gdzieś za oknem zagrzmiało, a chwilę potem dało się zauważyć błyskawicę.Zamknęłam oczy z szybko bijącym sercem.Błagam, tylko nie to.Od dziecka panicznie bałam się burz.Kiedyś, jak byłam mała, piorun trafił w auto na przeciwko domu moich sąsiadów.Wybuch był tak potężny, że kawałki pojazdu poleciały we wszystkie strony świata.Kawałek drzwi przeciął gardło sąsiada.Pamiętam, jak widziałam zrozpaczone spojrzenie jego żony, albo krzyki dzieci.To było naprawdę traumatyczne przeżycie, jak dla 5-letniego dziecka.Przez kilka następnych tygodni rodzice ciągali mnie po psychologach, ponieważ ciągle miałam koszmary, wszędzie widziałam ten martwy wzrok sąsiada.Za oknem kolejny raz huknął piorun.I zawsze w takiej chwili, nie zważając na okoliczności, zobaczyłam martwe ciało osuwające się na piach, ten martwy wzrok, jakby wypalał dziury w mojej duszy.Zadrżałam.Zayn, przeniósł wzrok z okna na moją twarz.Zmarszczył śmiesznie brwi, co wywołało lekki uśmiech, jednak zaraz zastąpił go wyraz przerażenia.Po rak kolejny zagrzmiało, i tym razem błysnęło bliżej, niż poprzednio.Błagam, tylko nie to.
-Boisz się burzy?-Zapytał, na co ja szybko skinęłam.Usłyszałam westchnięcie.Proszę, żeby tylko nie zaczął się naśmiewać.Musiał zauważyć mój smutny wzrok, ponieważ przyciągnął mnie do siebie.A ja nieśmiało wdrapałam się na jego kolana, łapiąc obiema rękami za koszulę i zatapiając głowę między swoimi rękoma.Przytulił mnie.-Nic ci nie będzie.Jesteś ze mną, nic ci się nie stanie.-Szeptał uspokajające słowa prosto do mojego ucha.Jego ciepły oddech owiewał moje ucho, to takie miłe uczucie.Ufniej wtuliłam się w jego koszulę.Nie mogłam nic poradzić na to, że ziewnęłam.Nie wiem, która była godzina, ale na pewno późna.Usłyszałam cichy śmiech;Wesoły śmiech.Jednak przygotowałam się psychicznie na obrazy z jego strony.Może śmiał się ze mnie, wszyscy tak robią, to czemu on ma nie robić?Lekko się od niego odsunęłam.Przytrzymał mnie ręką, patrząc w moje oczy wypełnione smutkiem.
-Boże, co ona ci zrobiła-Szepnął, nadal patrząc w moje oczy-Emily, nie śmiałem się z ciebie.Gdybym chciał to zrobić, gdybym uważał cię za ofiarę losu, nie przyszedłbym do ciebie.Nie całowałbym cie.Nie zakochałbym się w tobie.Nawet nie wiesz co robisz z ludźmi.Co robisz ze mną-Ponownie mnie do siebie przyciągnął, kładąc brodę na mojej czubku mojej głowy.Powiedział, że mnie kocha.Przez moje ciało przelało się milion emocji.Jakim cudem ktoś taki jak on, pokochał mnie.
_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-
Smutno mi trochę, ponieważ nie było 7 komów, chciałem poczekać jeszcze aż dodacie, ale pewna osoba mnie od tego odwiodła.To bardzo smutne, ponieważ obserwujących jest 8, a komentuje tylko 3 z nich + anonimki.Na dodatek zauważyłam, że ostatnio zmalała ilość wyświetleń posta.Ja wiem, że większość bloggerów ma w dupie, czytelników.WIĘKSZOŚĆ NIE OZNACZA KAŻDEGO.Ja na przykład się przejmuję i smutno mi się robi kiedy widzę wyświetlenia wcześniejszych postów, a potem te z ostatnich dni.Również jak pod którymś postem prosiłam, aby każdy skomentował, ponieważ nie wiedziałam ile osób to czyta.Były chyba 4 komentarze, czy 5.Ja wie,że są wakacje i nie każdemu może się chcieć komentować.Ale zauważcie, że ja pisze rozdziały.I nie to, że mi się nie chce napisać, ale poświęcam do 3 godzin aby napisać 1 rozdział.I żeby nikt nie myślał, że pisze dla komentarzy.Bo tak nie jest.Miałam już wcześniej bloga i to naprawdę wkurza, kiedy masz 8 obserwatorów i o połowę mniej komentarzy.Takie pytanie dla was, tak ciężko napisać chociaż jedno słowo?
I zamierzam zawiesić bloga na jakiś czas.Ale o tym w następnej notce, którą przewiduję prawdopodobnie na czwartek/piątek
Piszcie co sądzicie o wyznaniu Zayna w komentarzach.

sobota, 5 lipca 2014

Zwiastun

Tym razem przeszłość Liama.
Co do rozdziału, brakuje jeszcze kilku komentarzy ;)
Dla tych, którzy mieli linka.Jakoś dałam rade wgrać.Sprawdzicie czy działa?

piątek, 4 lipca 2014

Rozdział 10

7 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ

Od ponad dwóch dni nie wychodziłam z pokoju.Nie to, że nie chciałam.Nie potrafiłam stanąć twarzą w twarz z Libby, albo Eleanor, która ostatnio zjawiała się u nas dość często.Prawie codziennie zachodziła po moją kuzynkę, a kiedy babcia nie słyszała lub jej nie było, głośno wyrażała komentarze na mój temat.Robiła to specjalnie, chciała mnie zranić, wyniszczyć od środka.To właśnie robiła z osobami, które zagrażały jej nienagannej reputacji, albo po prostu chciała się ich pozbyć.Taka właśnie była Eleanor, jednak nikt nie zwracał na to uwagi, łącznie ze mną.Byłyśmy przyjaciółkami, wpierałyśmy się.Ona nie pozwoliłaby nikomu mnie skrzywdzić, a gdyby ktoś to zrobił, byłoby po nim.Nie ważne, że kiedyś bała się ludzi.Od zawsze miała dość trudny charakter, jak osoba bipolarna.Raz milutka, a raz lepiej było do niej nie podchodzić.Ale ja znosiłam jej humorki, a ona moje.A teraz wszystko upadło.Do tej pory była razem z Lukiem moim oparciem, sensem życia.Dla nich żyłam, o nich myślałam kiedy rodzice się kłócili.A jeżeli dochodziło do rękoczynów, wymykałam się z domu do Luke`a.Ale on już nie żyje, a El coś strzeliło.Ubzdurała sobie, że jestem jej wrogiem.Że jej zagrażam, chociaż nawet nie wiem jakim cudem.Nic złego nie powiedziałam, nic nie zrobiłam.Tylko się zjawiłam, ponieważ rodzice nie chcieli abym wysłuchiwała ich wiecznych kłótni.Nadal tego wszystkiego nie rozumiem.Jak nie było mnie w Irlandii to wszystko było dobrze, a jak niespodziewanie się zjawiłam, to jest źle.Czasami już nie daje rady w tym świecie.Chciałabym znaleźć się gdzieś, gdzie nie ma czegoś takiego jak ból.Nikt nie cierpiałby po stracie bliskiej osoby, ponieważ nikt by nie umarł.Ale nie ma co się łudzić, takie rzeczy istnieją jedynie w książkach i filmach.Westchnęłam smutno, po raz kolejny zadając sobie pytanie dlaczego mnie to wszystko spotyka?To nie fair w stosunku do innych, którym życie układa się tak jak oni tego chcą.Usłyszałam podniesione głosy na dole.Nie, tylko nie to.Najpierw rodzice, a teraz dziadkowie.Nie chcąc słuchać kłótni, włożyłam głowę pod poduszkę.Zakryłam ciało kołdrą, tonąc w kokonie ciepła.Niestety, to nie zagłuszyło głosów z dołu, nie słyszałam co krzyczeli, ale na pewno nie była to spokojna rozmowa.Bardziej zakryłam się poduszką, kiedy "rozmówcy" przenieśli się na parter.Dopiero wtedy zrozumiałam, że to nie dziadkowie.Oni przecież wyjechali na jakiś zlot i wrócą w następnym tygodniu.
-Kurwa!Libby ogarnij się do kurwy nędzy!Przez dwa pieprzone dni nie wychodziła z pokoju a ty nawet do niej nie zajrzałaś, a teraz idziesz do El, zostawiając ją samą na pieprzony tydzień!-Krzykną męski głos.Skądś go rozpoznawałam, jednak nie mogłam sobie przypomnieć.Jednak jedno wiedziałam na pewno.Rozmawiali o mnie i tajemnicza osoba była wściekła na moją kuzynkę za to, że nawet do mnie nie zajrzała.Szczerze, nie przeszkadzało mi to.Wolałam, aby zostało tak jak było.Kompletna ignorancja z jej strony.Przynajmniej nie musiałabym widzieć ani Libby, ani Eleanor.
-Nie moja wina, że pani mam cie w dupie, jestem poszkodowana i się tnę, bo umarł mi lalusiowaty chłoptaś nie wychodzi z pokoju.A teraz posuń tą swoją sexi dupkę, bo muszę się umalować.Razem z El idziemy do klubu twojego kumpla.-Odpowiedziała Libby.Jak ona mogła nazwać Luke`a lalusiowatym chłoptasiem?Znała go, wiedziała że daleko mu do takiego określenia.Czy lalusiowaty chłoptaś chodziłby w skórzanej kurtce, bił każdego, kto wszedłby mu w drogę?Czy lalusiowaty chłoptaś miałby inną dziewczynę na jedną noc?Nie sądzę.
-Libby, nie spotykaj się z nim.On jest niebezpieczny.-Wysyczał jej rozmówca.Oho, komuś tu zebrało się na troskę.
-Będę robić co chcę, i kiedy chcę.Chuj ci do moich planów.Trevor nie jest taki straszny, a lepiej operuje swoim przyjacielem, niż ty kotku.Wychodzę, jak chcesz zostać z tą ofiarą losu, proszę bardzo.Zostawię ci nawet klucze.-Po tych słowach usłyszałam jedynie trzask drzwi i kroki zbliżające się u mojemu pokojowi.Schowałam głowę ponownie w poduszkę, wycierając łzy płynące po moich policzkach.
-Emily.-Odwróciłam się.Ciekawość przejęła nade mną kontrolę.Ujrzałam Zayna.Przy nim czułam, że mogę się otworzyć;Czułam, że on jest inny niż Eleanor, czy Libby.Kolejna łza spłynęła po moim policzku, nim się zorientowałam, starł ją kciukiem.Stał przede mną, a ja siedziałam na łóżku, patrząc w górę, na niego.Spojrzałam w jego oczy.Piękne czekoladowe tęczówki dawały poczucie bezpieczeństwa.Zatapiając się w nich odczuwałam również, że niej jestem nikim, tak jak to określiła, i Eleanor, i Libby.Zauważył kolejne łzy formujące się w moich oczach. Przymknęłam je, pozwalając aby ciecz przeniosła się na rzęsy lub spływała po policzkach.Chłopak się poruszył, a po chwili usiadł obok mnie, przytulając moje ciało do swojego torsu.Ufnie wtuliłam się w niego.
-Wychodzę!-Usłyszałam krzyk Libby z dołu.Na serio wychodziła do tego klubu z Eleanor.
_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-
Chciałam już napisać Hey, ale za każdym razem tak robie, kiedy dodaje tu notkę.Ale nevermind.Heyo!Hah taak.Rozdział 10 i przytulasek z Zenem.Kto by tego nie chciał?
Taka ważna informacja, dla tych, którzy piszą blogi, które czytam(czyli pewnie niektóre z tych w Polecam) nie komentuje na razie, gdyż mam nowy system na moim komputerze i moja głupota się kłania, ponieważ musiałam brać lapka takiego, na którego nie ma niektórych sterowników na win7 i teram musze je ręcznie instalować.Tak więc między innymi dlatego nie było rozdziału wczoraj.Musiałam szukać odpowiedniego sterownika, żeby móc normalnie połączyć się z internetem.Ale nie będę was zanudzać tym gównem, w które sama się wplątałam.Taak, to jest strasznie męczące co dzień szukać sterowników, które zadziałają albo i nie.I na dodatek coś mi sie z klawiaturą się stało, że żeby coś napisać automatycznie kasuje następne literki.
Nieważne, kolejny rozdział przewiduje na niedziele/poniedziałek.Życzcie mi powodzenia, jeszcze czeka mnie sprawdzanie błędów.Gdzie jest ta głupia autokorekta ?
A i chciałam pozdrowić Marchewę, która pomogła wymyślać imie dla Trevora.To troche nielogicznie zabrzmiało.
Ostatno zauważyłam, że liczba wyświetleń posta zmalała...

wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 9

Pustka, to właśnie czułam od przyjazdu ze zbierania truskawek.Straciłam przyjaciółkę, to nie było miłe uczucie, a zwłaszcza gdy nieświadomie była twoim sensem życia.Teraz nie mam już nikogo.Mogę się zabić, może tak byłoby nawet lepiej.Nikt nie zwróciłby na to uwagi;Nikt by się nie przejął.No cóż poradzić , takie życie.Nie ma na nim sprawiedliwości, nic na to nie poradzisz.
-Emily!Eleanor do ciebie!-Z dołu dobiegł mnie głos babci.Jak zwykle wesoła.U tej kobiety chyba nie występują gorsze dni.Zazdroszczę jej tego czasami, tej beztroskości, powodu do życia, którego ja już nie mam.Dzięki mojej kochanej "przyjaciółce" która właśnie tu idzie.Tak bardzo chciałabym cofnąć czas, nie wsiąść na ten pieprzony motor.W ogóle nie wychodziłabym tego dnia z domu.Może nic by się wtedy nie stało, a Luke przeżyłbym.Ale czasu nie da się cofnąć.Do pokoju wparowała uśmiechnięta brunetka.Perfekcyjnie ułożone włosy, makijaż, wszystko idealne.Tak patrząc na nią, uświadamiałam sobie, że jestem nikim.Podeszła do mnie, wciągając ręce.Gdybym nie słyszała jej wczorajszej rozmowy, wszystko byłoby lepsze.Łatwiejsze.Nie mogłam nic poradzić na to, że cofnęłam się o krok.A następnie jeszcze o kilka.Zraniła mnie, odebrała mi sens życia.Była moją jedyną podporą, tylko dzięki niej jeszcze żyje.A teraz, kiedy wyśmiała mnie, obgadywała za moimi plecami, mogę spokojnie umrzeć.Libby jest taką gadułą, że pewnie cała wieś już wie, że się tnę.Spojrzałam w oczy El.Z zdezorientowaniem wpatrywała się we mnie, jakby to miało coś zmienić.Nie wiedziała co się dzieje, dlaczego ją odrzucam.
-Emily?Co się dzieje?-Zapytała spokojnie, próbując mnie dotknąć, jednak ja szybko się odsuwałam.Jak może nie wiedzieć co sie dzieje.Miałam ochotę sie rozpłakać.Moja przyjaciółka zrobiła coś karygodnego, niewybaczalnego i teraz do mnie przychodzi i pyta się co się dzieje.
-Co się dzieje?Może ty mi to powiesz?-Zapytałam z wyrzutem.Chciałam płakać, ale nie mogłam.Nie teraz.Jak można być tak okrutnym?Obgadywała mnie z moją kuzynką.Zepsuta świnia.
-Nie rozumiem.Co mam ci powiedzieć skarbie?-Znowu zadała to pieprzone pytanie.Przeklnęłam, co się ze mną dzieje?Ja nigdy nie przeklinam, tak mnie wychowano.Miałam dość El, zachowywała się jak typowa blondynka.A to ja nią jestem, nie ona.
-"Emily tylko się wydaje że jest kłębkiem świata.Myśli, że jeżeli umarł jej Luke to może się ciąć, mieć każdego w dupie.Prawda jest taka, że tnie się ponieważ chce aby ktoś się nią zainteresował.Bezsensowna dziwka poszukująca kutasa.Nikt jej nie chciałby nawet wyruchać.Myśli że jeżeli poudaje taką niewinną to faceci się na nią rzucą.Jeszcze na dodatek każdemu się podlizuje.Po co ona tu przyjechała, i tak nit jej tu nie chce"-Zacytowałam jej własne słowa.Nie chciałam tego robić, może i jestem dziwką, jak mnie nazwała.Może i poszukuje uwagi.Ale to ja straciłam najważniejszą osobę w moim życiu.To ode mnie odwrócili się rodzice.Obserwowałam jak jej twarz robi się coraz bledsza.Nie wiedziała, że to wszystko słyszałam.Nie wiedziała, że w tamtej chwili straciłam senes życia.Nie wiedziała, że do tamtej pory żyłam tylko i wyłącznie dla niej.Zaśmiała się nerwowo.Zaczyna się.
-Ty chyba nie myślisz, że to na serio?-Spuściłam głowę.Tak wzięłam to na serio.Kto by tego nie zrobił?Przechodzisz sobie obok przyjaciółki, która jest dla ciebie najważniejsza i słyszysz te słowa:
"Emily tylko się wydaje że jest kłębkiem świata.Myśli, że jeżeli umarł jej Luke to może się ciąć, mieć każdego w dupie.Prawda jest taka, że tnie się ponieważ chce aby ktoś się nią zainteresował.Bezsensowna dziwka poszukująca kutasa.Nikt jej nie chciałby nawet wyruchać.Myśli że jeżeli poudaje taką niewinną to faceci się na nią rzucą.Jeszcze na dodatek każdemu się podlizuje.Po co ona tu przyjechała, i tak nit jej tu nie chce"
Jakbyś się poczuła?Bo w tamtej chwili moje serce ponownie rozpadło się na kilka kawałków.Brunetka westchnęła głośno, po czym wybuchła.
-Jak możesz być taka głupia?!-Złapała się za skronie, zamykając oczy.Ale tylko na chwilę.W ogóle nie przejmowała się moim uczuciami.Dla niej najważniejsza była ona sama.Nawet nie przejmowała się uczuciami innych.Mnie może nienawidzić, ale żeby chociaż szanowała swoich znajomych.-Może na serio jesteś tępą dziwką, która szuka tylko rozgłosu.-Powiedziała to.Prosto w moje oczy.Przynajmniej nie tchórzyła obgadując mnie za moimi plecami.O wiele lepiej jest usłyszeć jej słowa, kiedy wypowiada je do ciebie.Bolało miliard razy mocniej, ale przynajmniej mnie nie okłamała.Teraz już wiem jaka jest.Dzielnie powstrzymywałam łzy.Nie mogłam okazać słabości.Nie jej.
-Wynoś się-szepnęłam.Spojrzała na mnie jak na wariatkę.Nie rozumiem czemu się dziwi.-Powiedziałam wynoś się!-Krzyknęłam, jednak na tyle cicho, że nikt spoza tego pokoju nie usłyszał moich słów.Ona tylko prychnęła.
-Dziwka-szepnęła pod nosem.Nie wytrzymałam.Może i byłam mała, ale nie pozwolę aby ktoś mnie obrażał.Podeszłam do niej i zamachnęłam się.Moja ręka wylądowała na jej policzku, pozostawiając po sobie czerwony ślad.Po pomieszczeniu rozległ się opóźniony plask.
_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-
Nie mam nic chyba do dodania.Rozdział aka jakieś gówno.Ale nevermind.Jest krótki, ponieważ niedzielny był baardzo długi.Za długi ale nie miałam serca go dzielić na 2 części.Wgl to chciałam zobaczyć waszą reakcję na pocałunek *szatański uśmiech*
Hah, nareszcie Em przywaliła El.Czy tylko ja się dopiero teraz skapnęłam, że zdrobnienia ich imion różnią się jedynie literą?
Mam taką prośbę, chciałabym zobaczyć ile mniej więcej osób to czyta.Możecie dawać z anonima nie podpisując się, ale proszę dajcie jakiś znak że to czytacie.
I odpowiadając na pytanie Gummy, która na pewno będzie chciała je zadać, nie kochana nie zawieszam bloga.
I JESZCZE JEDNA WIELKA SPRAWA.
Chciałam przeprosić Iguśkę za wczorajszy spam wraz z Gummy.Bardzo nam przykro, nieprawdaż Olu?

niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 8



6 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ

-Emily!-Zawołała za mną Libby, kiedy wysiadałam z ukochanej furgonetki babci.Kochała to auto jak własne dziecko.Dostała je jako prezent ślubny od rodziców, którzy złożyli się na niego wraz z jej chrzestnymi.Kocha je jak własne dziecko, dziadek próbował namówić ją z na zmianę auta na zwinniejsze, mniejsze i ładniejsze.W końcu ma je od 30 lat.Nie rozumiem jakim cudem ten grat się jeszcze nie rozpadł.Lekko się uśmiechnęłam.Tak, mój szczęśliwy dzień trwał nadal.Gdyby tylko babcia dowiedziała się że nazywam jej samochód złomem, zabiłaby mnie.No może nie dosłownie, ale powrót do domu miałabym zapewniony w co najmniej 10 minut.Jest przewrażliwiona na jego punkcie.
-Emily!Ogłuchłaś?-Libby ponowiła swoje pytanie.Tym razem śmiejąc się jak głupia.Spojrzałam w jej stronę.Wraz z Zaynem, Harrym, Louisem i El wyjmowali z tyłu furgonetki wiadra.Dla każdego po jednym.-Weź wiadro i chodź z nami.Pokaże ci fajną miejscówkę.Ostatnio jak tam byliśmy to El weszła na drzewo i nie umiała z niego zejść.Gdybyś tylko widziała jej minę.A potem Lou superman musiał ściągać swoją księżniczk...-W czasie wypowiadania ostatniego zdania nie zauważyła zbliżającej się do niej El, co poskutkowało dziewczyną wieszającą się na jej szyi.Zaśmiałam się, co jak co, ale to wyglądało przekomicznie.Brunetka próbowała zrzucić z siebie duszącą ją dziewczynę.Szamotały się, jednak na marne.Spojrzałam na zebranych.Babcia gdzieś poszła, a chłopacy dosłownie leżeli na ziemi, skręcając się se śmiechu.Wszyscy szczęśliwi, roześmiani, tacy beztroscy.Tylko ja nieśmiało śmiejąca się, trzymająca się na uboczu dziewczyna.
-Dobra.Libbs, puść moją dziewczynę-miedzy nie wcisnął się Louis.Zabierając Eleanor, która w żartach chciała uderzyć Libby.Brunetka warknęła na nią, wywołując śmiech przyjaciół.Czyli nie mnie.
Zbierając truskawki, podzieliliśmy się na kilka grup, ale ja wolałam być sama.Co wywołało niezadowolenie u znajomych.Chyba mogę ich tak nazwać.Więc wyszło tak, że w razie nudy miałam dołączyć się do Zayna i Harrego lub do dziewczyn z Lou.Chociaż i tak nie sądziłam że tak się stanie.Lubiłam samotność, a zwłaszcza w ostatnich dwóch miesiącach.Ten dość spory okres czasu trochę mnie zmienił.Już nie byłam starą Emily.Słodką, nieśmiałą blondyneczką, polegającą na rodzicach i Luke`u.Nie mam już na kim polegać.Luke nie żyje, rodzice się odwrócili.Jestem zdana tylko na siebie.Westchnęłam smutno i zabrałam się za ponowne zbieranie truskawek.Sięgnęłam po wielką, czerwoną i w kształcie serca.Zerwałam ją, po czym zjadłam.Uwielbiam truskawki.Wzięłam jeszcze kilka innych, które już wrzuciłam do pełnego wiadra.No nic, idę odnieść i może odpocznę.Podniosłam wiadro i dźwigając ja poszłam w stronę samochodu.Ostrożnie stawiałam kroki, nie chcąc się potknąć.Nie mogłam pozwolić na upuszczenie wiadra i wysypanie ponad dwóch litrów truskawek.Mijałam rzędy równo posadzonych owoców.Spojrzałam w górę na świecące słońce.Pięknie wyglądało w tle drzew.Uśmiech sam wkradł się na moje usta.Nic nie mogłam poradzić.Przystanęłam na chwilę by odpocząć.Co jak co ale dwie godziny zbierania męczą.Odstawiłam wiadro, z którego wysypało się kilka owoców.Schyliłam się w celu zebrania ich.Podniosłam rozsypane truskawki wrzucając je do wiaderka.Patrząc na wypełniony przedmiot, wzięłam jednego owoca.Słodkawy płyn rozlał się po moim gardle.Przełknęłam go, delektując się jego smakiem.Jeszcze chwilę tak postałam patrząc w niebo.Wzięłam wiadro i poszłam do furgonetki babci.
  Stojąc przed nią, postawiłam wiadro i wzięłam butelkę wody.Odkręciłam korek, po czym wypiłam kilka łyków.Co jak co ale zimna woda najbardziej orzeźwia w gorące popołudnie.Patrząc w drzewa, postanowiłam się przejść.W końcu mogę tu już nie przyjechać, a las wygląda naprawdę pięknie.Obeszłam furgonetkę, w celu wyjęcia telefonu ze schowka.Jak postanowiłam tak też zrobiłam.Otworzyłam ciemnoniebieskie drzwiczki.Lekko zaskrzypiały pod moim dotykiem.Ten wóz wygląda jakby miał zaraz się rozpaść.Otworzyłam schowek przy siedzeniu pasażera.Poszperałam w nim trochę.I znalazłam mój ukochany telefonik.Uśmiechnięta zamknęłam pojazd i poszłam w stronę lasu.Zapatrzona w niebo, nie zauważyłam nadal zbierającej truskawki grupki znajomych.Nawet nie zwróciłam na nich uwagi, dopóki do moich uszu nie dostał się perlisty śmiech Eleanor i głos Libby.Nie chciałam podsłuchiwać, ale wolałam nie dołączać do nich.Poszłam dalej, nadal pozostając niezauważalna dzięki dość sporym krzakom przysłaniającym moje ciało.Niestety ścieżka wiodła tuż obok nich, gdzie zarośla były jeszcze większe.Do tego choinki i kilka brzóz.Przechodząc dokładnie za dziewczynami, ponownie usłyszałam śmiech Eleanor.I ku mojemu nieszczęściu usłyszałam kawałek rozmowy.
-Ona?Emily tylko się wydaje że jest kłębkiem świata.Myśli, że jeżeli umarł jej Luke to może się ciąć, mieć każdego w dupie.Prawda jest taka, że tnie się ponieważ chce aby ktoś się nią zainteresował.Bezsensowna dziwka poszukująca kutasa.Nikt jej nie chciałby nawet wyruchać.Myśli że jeżeli poudaje taką niewinną to faceci się na nią rzucą.Jeszcze na dodatek każdemu się podlizuje.Po co ona tu przyjechała, i tak nit jej tu nie chce.-Powiedziała El, po czym wraz z brunetka głośno się zaśmiały.Natomiast mi stanęły w oczach łzy.Pospiesznie, ale cicho pobiegłam ścieżką.Nawet nie wiedziałam gdzie biegnę.Byle tylko znaleźć się jak najdalej stąd. W oddali zauważyłam polankę.Zwolniłam tempa i podeszłam do pnia, na którym przysiadłam.Upewniwszy się że nikt mnie nie słyszy, wybuchłam płaczem.Jak ona mogła mnie tak nazwać?Byłyśmy przyjaciółkami, obiecałyśmy sobie, że nigdy od siebie nie odejdziemy;że na zawsze już pozostaniemy przyjaciółkami.Przez moją głowę przelewało się tysiące myśli.Nie tych wesołych.Nie były to szczęśliwe wspomnienia.Miałam uczucie jakby cały mój świat się zawalił.Co prawda wmawiałam sobie, że nie mam już sensu życia, bo Luke nie żyje,a rodzice się mnie wyparli.Tak naprawdę nieświadomie utrzymywałam jeszcze się przy życiu z myślą, że mam Eleanor.Moją kochaną przyjaciółkę, która była dla mnie jak siostra.Ale wraz z słowami wypływającymi z jej ust, z mojej duszy wypływała jakakolwiek chęć do życia.Teraz, kiedy już nie mam naprawdę nikogo, mogę umrzeć.Może jak to ona powiedziała, będę miała w dupie cały świat.Może wtedy ktoś się przejmie moim ciałem, bo duszą wtedy będę już w niebie.Obok Luke`a, mojego anioła.
-Emily?-Usłyszałam głos Zayna.Proszę tylko nie to, nie.Będzie się ze mnie naśmiewał.Tak jak Eleanor.Zaufałam jej, a ona tak po prostu powiedziała moje tajemnice Libby, która na pewno powie reszcie.Chcąc nie chcąc, otarłam łzy-Płaczesz?-Szybko pokręciłam głową, spuszczając ją w dół tak, aby nie zauważył moich załzawionych oczu.Starałam się nie rozpłakać po raz kolejny, przynajmniej nie teraz.Nie przy nim.Ale El, moja przyjaciółka, zdradziła mnie.Powiedziała tajemnicę, której miała nikomu nie wygadać.Obiecała mi.Nie wytrzymałam.Zaszlochałam cicho, mając nadzieję, że nie usłyszy.Myliłam się.Poczułam jak kuca przede mną.Delikatnie odgarnął włosy zakrywające mi twarz.W miejscu gdzie jego palce zetknęły się z moją skórą, przeszedł mnie dreszcz.Spuściłam wzrok jeszcze niżej.Łzy leciały mi po policzkach, jednak on zwinnie je zatrzymywał.Powoli podniósł mój podbródek.Wiedziałam, że na mnie patrzy.Czułam to, a jednak bałam się odwzajemnić spojrzenie.
-Spójrz na mnie-wyszeptał łagodnie.Nie chciałam tego robić, ale emanowała od niego troska i delikatność.Jego głos sprawiał, że czułam się bezpiecznie.Mimo jego prośby, nadal na niego nie spojrzałam.Poczułam jak się porusza, po chwili obok moich kolan nie było już tego ciepła, które wydzielał.Jego ręce wylądowały na moich ramionach, podnosząc mnie w górę.Nie chciałam wstawać, ale opieranie się m nie miało sensu.Zabrał swoje ręce tylko po to by przyciągnąć mnie do siebie.Zaskoczona nieśmiało oparłam głowę o jego tors.Tego teraz potrzebowałam.Przytulenia.Nie mogłam nic poradzić na moje płynące łzy, które stały się w tej chwili istnym potokiem.Ufnie wtulałam się w jego tors.Nie wiem czemu to robiłam, ale czułam że mogę mu ufać.Jego ręka spoczęła na moich plecach, lekko je głaszcząc.
-Kiedy po raz pierwszy cię spotkałem, wziąłem cię za małego, zagubionego aniołka-Powiedział.Podniosłam głowę, zatapiając się w jego czekoladowych tęczówkach.Zbliżył swoją twarz do mojej, złączając je w pocałunku.Jego wargi były takie miękkie.Nieśmiało zaczęłam oddawać pocałunek, kładąc ręce na jego biodrach.
_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-
JEST POCAŁUNEK.NARESZCIE.Hhahaha czuje sie jak czytelniczka własnego bloga.
Na początku chciałam podziękować kochanej Klaudii za ... wszystko.A chyba zwłaszcza te wyrazy ekscytacji(w przybliżeniu hukyfuiykguo i cytiyfiukygbj)
Wiem, że wymagana ilość komentarzy wzrosła, ale mam nadzieję, że dacie radę.Kolejny rozdział przewiduję na może wtorek.Prawdopodobnie mi się uda go dodać, a jeżeli nie, do pojawi się w czwartek.
Kochani, chciałam wam tylko życzyć wesołych wakacji ! xx
Gdyby ktoś nie wiedział xx oznacza buziaki
Pamiętajcie o zasadzie !

czwartek, 26 czerwca 2014

Rozdział 7

5 KOMENTARZY=NASTĘPNY ROZDZIAŁ

Minął już jakiś tydzień od mojego przyjazdu do babci.Eleanor nie jest już tą samą dziewczyną co kiedyś.Zmieniła się, niestety nie na lepsze.Sex, alkohol, narkotyki, to jej świat.Nie chcę burzyć panującej w nim równowagi.Od pierwszego dnia mojego przyjazdu sprawiała wrażenie jakby mnie nienawidziła.To było w tym najsmutniejsze.Mimo, że oprowadziła mnie po wsi, pokazała gdzie, co i jak, nie zachowywała się tak jak dawniej.Miałam wrażenie, że robiła to wszystko tylko dlatego, że było jej mnie szkoda.No tak, śmierć Luke`a mnie załamała.Ale czy to aż tak widać?Zastanawiam się jak widzą mnie nieznajomi ludzie.Z ociąganiem wstałam z łóżka.Rozglądnęłam się po pokoju.Nic nadzwyczajnego .Biurko obok drzwi, szafa stojąca na przeciw łóżka, okno z parapetem, na którym można usiąść.Normalny pokój, a w nim ja.Mała, zagubiona dziewczynka skrzywdzona przez życie stojąca przy łóżku.Westchnęłam smutno.Tak to jest, kiedy traci się wszystko co się kochało.Podeszłam do lustra.Z bólem spojrzałam na swoje odbicie.Złote włosy, które straciły już swój blask, luźno odpadały na moje kościste ramiona.Podkrążone, niebieskie, smutne oczy wpatrywały się w moją osobę.Niski wzrost, zaróżowione od płaczu policzki.Tak właśnie wyglądałam w oczach nieznajomego.Jednak osoba wiedząca o mnie trochę więcej, dodałaby, że blask moich włosów wyparował razem z sensem życia w chwili śmierci Luke`a.Podkrążone oczy są smutne, ponieważ od dwóch miesięcy nie spałam zbyt dobrze, myśląc albo o kłótniach rodziców, albo przywołując sobie widok martwego ciała chłopaka.Zaróżowione od płaczu ponieważ przez dwa miesiące, dzień w dzień, płakałam.Z bezsilności;Ze smutku;Z tęsknoty za drugą osobą;Ze strachu o własne życie.Płakałam przy cięciu się, kąpieli, odwiedzaniu cmentarza, nawet przy jedzeniu.
    Otworzyłam zaspane oczy.Z dołu dochodziły głosy babci i dziadka.Przetarłam ręką twarz.Słońce przedzierało się przez zasłony wiszące na oknie, pięknie oświetlając pokój.Zadziwiająco miałam dzisiaj dobry humor.Lekko uśmiechnięta wygrzebałam się z pościeli, nie zapominając o codziennej rutynie.Czyli myślach o Luke`u.Chciałabym aby był tu zemną, wspierał mnie.Ale nie żył, leży teraz w grobie.Samiuteńki jak palec.Natychmiastowo zrobiło mi się smutno z tego powodu.On tak marznie, woda spływa na jego ciało, wyżerane przez robaki, podczas gdy ja siedzę w takich luksusach.To nie fair.Ale życia takie jest, już nic nie zmienisz.Jedna pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, jednak szybko ją wytarłam.Nie chciałam już okazywać bezsilności.Przynajmniej nie dzisiaj.Ten dzień ma być inny od wszystkich, ma być wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju.Uśmiech to podstawa.Z chęcią przywołałam na moją twarz uśmiech.Czułam się inaczej z nim.Tak szczęśliwie.Zaczęłam żałować, że nie używałam go przez dłuższy czas.Nie, zero złych emocji.Wesoło westchnęłam.Podeszłam do okna, rozsuwając zasłony wpuściłam światło do środka.Promienie słoneczne uderzyły w moją twarz wywołując na na niej jeszcze większy uśmiech.Wróciłam z powrotem do łózka po cieplutkie kapcie wampirko-zajączki.Cichutko zatrzeszczały kiedy wkładałam w nie moje zmarznięte stopy.Po chwili owijało je przyjemne ciepło.Kolejny powód do uśmiechu.Zaszurałam nimi i podeszłam do szafy, z której wyjęłam niebieskie dresy oraz czarną bluzę.Nałożyłam wybrane ciuchu, starannie składając spodnie od piżamy.Położyłam je pod poduszkę, a łóżko przykryłam kołdrą.
   Schodząc po schodach wyczuwałam coraz więcej smakowitych zapachów, przez które do ust naciekała mi ślina.Cały dom był w jasnych kolorach, które wzmacniane były przez wszędzie wpadające promienie słoneczne.Wszystko dzisiaj wyglądało tak pięknie.Z uśmiechem na ustach weszłam do kuchni, po której krzątała się babcia, podczas gdy dziadek spokojnie siedział na rogówce czytając dzisiejszą gazetę oraz popijając ją świeżą kawą.Pachniała tak niesamowicie.Dopiero zauważyłam na stole wielki talerz jajecznicy, boczku i kilka kubków herbaty.Dokładnie to cztery, czyli Libbs jeszcze zejdzie na dół.Podeszłam do starszej kobiety, odwróconej do mnie tyłem.Smażyła coś, co jak się potem okazało, było naleśnikami.Objęłam ją ramionami, kładąc głowę na jej ramieniu.Nie było to trudne, gdyż jesteśmy prawie takiego samego wzrostu.Zaskoczona odwróciła się.
-Cześć babciu.Piękny dzionek.
-Emily!Kochanie, tak bardzo piękny.-Zaśmiała się pokazując zmarszczki wokół oczu.Wyglądały tak słodko, w jej tęczówkach dostrzegłam miłość oraz wielkie szczęście.No i kolejny powód od uśmiechu.Spojrzała na dziadka tak zapatrzonego w gazetę, że nawet nie zwrócił na nas uwagi-Widzisz?Ten stary zgred nic by nie robił, tylko czytał gazety.Oczywiście i pił jego ukochaną ciemną kawę.-Po raz kolejny się zaśmiała.Chwilę potem czajnik wydał z siebie głośny pisk.Kobieta podeszła powoli do niego i nalała dziadkowi więcej kawy-Kochanie, poszłabyś obudzić Libby?Zjecie śniadanie i pojedziemy na pole zbierać truskawki.Może zaprosiłabyś Eleanor do pomocy?To dobra dziewczyna.

_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-
SKOŃCZYŁAM.Jestem tak padnięta, że padam.Jest około 2 rano a mi się zebrało na pisanie rozdziału.No, ale cóż napisałam go.I tak nadal jest nudny.NN przewiduje na sobotę/niedzielę.To chyba na tyle. pamiętaj....
Mam!
Tak więc, chciałabym was zaprosić na bloga Gummy.
Jest to ff o Harrym, jeżeli ktoś chce poczytać ---> zapraszam Dark side of LOVE
PAMIĘTAJCIE O ZASADZIE!
Jeżeli są tu jakieś błędy, literówki, błędy dotyczące postaci/ miejsca nie przejmujcie się.Jestem tak padnięta (jest coś około 5 rano) i nie wiem gdzie co jest na tej jebanej klawiaturze, więc sorry.
PS.Rozdział zaczęłam pisać coś ok.2 rano a końce właśnie teraz

środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 6

4 KOMENATRZE = NASTĘPNY ROZDZIAŁ

Wystraszona spojrzałam w stronę drzwi.Nie, nie, nie.Nikt miał się o tym nie dowiedzieć.Błagam, niech to będzie żart.Moje życie jest jednym wielkim żartem.Po co ja tu przyjeżdżałam?Teraz będzie się ze mnie wyśmiewać.Powie reszcie, że taka niedorajda jak ja rozbeczała się jak malutkie dzieciątko w ramionach El, która jest dla mnie za dobra.Będą tak mówić, wymyślą mi jakieś niemiłe przezwisko.Spanikowana wpatrywałam się w blond czuprynę Nialla.Chłopak nie wiedząc co ma zrobić, szybko wyszedł z pokoju.Po chwili dało się tylko słyszeć dźwięk zamykanych drzwi oraz pospiesznie oddalających się kroków.Rozpłakałam się jeszcze bardziej.El w pocieszającym geście głaskała mnie po plecach.Teraz jestem już skończona, a na dodatek mogą ośmieszyć również ją.Nie, to nie tak miało być.Miałam się tu zadomowić, poczuć się lepiej.Zapomnieć o bólu wywołanym śmiercią Luke`a i kłótniami rodziców.To wszystko poszło nie tak.Luke miał żyć, wspierać mnie.Rodzice mieli się nie kłócić.Dlaczego ten, który tym wszystkim steruje nie mógłby wyzywać się na kimś innym?Co ja takiego mu zrobiłam?Gwałtownie zaciągnęłam się powietrzem, jednocześnie pociągając nosem.Ręka przyjaciółki lekko pogłaskała moje włosy.Jeszcze mocniej przytuliła mnie do siebie.Teraz nie przeszkadzało nam już nic.Nie zwracałyśmy uwagi na muzykę tłumioną przez drzwi.Nie przejmowałyśmy się Naillem, który prawdopodobnie rozgada każdemu to, co zobaczył.Nie chciałam aby tak to się skończyło.Nie zrobiłam nic złego, żeby zasłużyć na taki los.Poczułam zimno na miejscy, gdzie powinna być ręka El.Podniosłam głowę, spojrzałam w jej zmartwione oczy.Martwiła się o mnie.Posmutniałam jeszcze bardziej.Przeze mnie giną, cierpią niewinni ludzie.Jestem okropnym człowiekiem.Ale poprzez zadawanie sobie bólu, po pewnej części odpłacam się im.Ale robię to głównie dlatego, żeby odciąć się na chwilę od tego świata; zatracić się w bólu fizycznym, zapominając o bólu psychicznym rozrywającym moją duszę.Pociągnęłam nosem.Poczułam jak w mojej ręce ląduje chusteczka.Powoli podniosłam ją do twarzy i wydmuchałam nos.
-Co się stało?-Spytała mnie, siadając na łóżku.I co ja mam jej powiedzieć?"Luke nie żyje, rodzice się rozwodzą, a ja chciałam popełnić samobójstwo".Nie, nie moge jej tego zrobić.Nerwowo przejechałam opuszkami palców po lewym nadgarstku.Wyczułam zabliźnione kreski.Wspominając chwile słabości, jeździłam palcami po bliznach.Jednak nie mogłam robić tego dłużej.Zapomniałam, że nie jestem sama w pomieszczeniu.Brunetka przerwała moją czynność, wyrywając mi nadgarstek.Lekko złapała go w ręce, po czym powtórzyła moją przerwaną czynność.Jej palce lekko muskały blizny, jakby bała się poobijania ich.Wpuściłam powietrze do ust.Nawet nie zauważyłam, kiedy je wstrzymałam.Spojrzała na mnie, w jej oczach widziałam łzy.Znowu kogoś zraniłam.Tym razem była to jedna z najważniejszych osób w moim życiu.
-Dlaczego?Czemu Luke cie przed tym nie powstrzymał?Emily, to jest głupie.Co ty chcesz udowodnić, robiąc to?-Zapytała, a raczej wykrzyczała.Nie krzycz, proszę nie rób tego.To przywołuje wspomnienia.
"Usłyszałam trzask drzwi.A następnie podniesione głosy.Zaczyna się.Znowu będą się kłócić, nie myliłam się.Chwilę później dobiegły mnie wyzwiska.
-To ty jesteś suką! Nie umiesz nawet ugotować pieprzonego obiadu!
-Za to ty nawet nie raczyłeś rozpalić w piecu!Jak myślisz, w czym, ja się wykąpie...
-Jak możesz być taką egoistką!?Ja mam tu umierać z głody, podczas gdy ty będziesz sobie zwalała pieprzona palcówę na kiblu!Znajdź sobie kogoś, kto chciałby pieprzyć taką pomarszczoną pizdę jak ty !-nie chciałam już tego słuchać.Nałożyłam słuchawki, puściłam moją piosenkę.Piosenkę, którą uwielbiał Luke."
-Emily!Luke o tym wie?
-Luke nie żyje.-Powiedziałam to.W chwili, kiedy te słowa wypłynęły z moich ust, brunetka wpatrywała się we mnie z niedowierzaniem oraz rozpaczą.-Eleanor, tnąc się, nie chcę niczego udowodnić.Ja...chciałam uciec od tego wszystkiego.To mi pomagało.-Już nic nie powiedziała.Tylko mnie przytuliła.Może i nie jesteśmy jakimiś najlepszymi przyjaciółkami, ale kochamy się jak siostry.
 -_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-
Heyo!Rozdział krótki, ale to dlatego, że strasznie się spieszę.Niedługo wyjeżdżamy a ja nadal 
niespakowana.Taa zaczęłam się pakować, ale nevermind.Wolałam napisać rozdział, który jest nadal smutny.Nie wiem, kiedy będą weselsze, ale na pewno już niedługo.Kolejny rozdział przewiduję na czwartek/ piątek.Hahah nie ten.Chciałoby się, ja wiem.Ale nie ma tak dobrze.Nawet nie wiem, czy będzie tak WiFi.Pamiętajcie o zasadzie ;)
I dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem.Tak, wiem, że to jest coś w rodzaju szantażu, ale inaczej sie nie da.Tylko jeszcze jedna prośba, anonimki się podpisują ;)
Zakończenie mi się strasznie podoba, a wam?

sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 5

            4 KOMENTARZE=NASTĘPNY ROZDZIAŁ 


Zayn

Zszedłem z łóżka pozostawiając na nim, nadal nie mogącą się ruszać, brunetkę. Bez słowa nałożyłem spodnie oraz koszulkę. To był nawet dobry sex, gdyby nie to że ciągle myślałem o aniołku. Kurwa stary, muszę o niej zapomnieć. Traktować jak inne. Nie chcę się przecież zakochać. Na tą myśl dosłownie zebrało mi się na śmiech. Ja Zayn Malik zakochany w jakieś dziewczynie. Nieśmiałej, pięknej...ey!Co to było?Kurwa chyba na serio zaczynam się zakochiwać. Zabijcie mnie... .Nie mogąc się wytrzymać wybuchłem gromkim śmiechem. Dziewczyna rzuciła mi zdezorientowane spojrzenie. No tak, ona nie słyszy moich myśli. Pokręciłem głową. Palcami przetarłem oczy. Co się ze mną dzieję? Spotkałem zwykłą dziewczynę. Nikogo więcej, przecież nie był to Higgins*.
-Zayn?-Kiedy kiwnąłem na znak, żeby mówiła, dodała-Czemu się śmiałeś?
-Przypomniał mi się pewien żart.-Tak kurwa, spotkanie aniołka to pieprzony żart.Zajebiście Malik.Widziałem jak chce coś dodać, więc szybko opuściłem pokój.Nawet chciałem jej podziękować za sex.Ja nigdy nie dziękuję za sex.W końcu jesteśmy przyjaciółmi z przywilejami.Pieprzymy się kiedy, z kim i gdzie chcemy.Zero zasad jak w jakimś związku w którym i tak nie byłbym wierny tej jedynej.O ile w ogóle kiedyś bym ją znalazł.Więc moim zdaniem takie rzeczy są bez sensu.Kiedy chce się pieprzyć trzeba robić to z tą jedyną osobą.Inaczej jest to zdrada, trzeba wytrzymywać jej humorki.Co to, to nie.Nie jestem typem człowieka który bawi się w te "związki".Ja bawię się w przyjaciół z przywilejami.
-Zayn!-Stałem już na końcu schodów, kiedy usłyszałem Hazzę.Powoli się obróciłem i to co zobaczyłem dało mi gwarancję tego, że sobie nieźle poruchał.Jego włosy były w taki nieładzie, że można śmiałoby powiedzieć że przeszedł przez nie huragan.Oczy świeciły mu takim blaskiem zadowolenia... chyba przeszedł niezły orgazm.-Tak szybko?El musiała być dobra.Wyglądasz jakby to był najlepszy sex w twoim życiu.Widziałeś Lou?-pokręciłem przecząco głową.Zaśmialiśmy się, po czym we dwoje poszliśmy do kuchni.Po drodze przypomniałem sobie o prezerwatywie w kieszeni.Musiałem ją wyrzucić.Zauważyłem rozbawione spojrzenie szatyna.Zauważyłem kosz obok drzwi.Ściskając w ręce mokrą prezerwatywę jak najszybciej podszedłem do celu.Usłyszałem śmiech Harrego przebijający się przez dudniącą muzykę.No tak, nie mam co robić tylko wywalać prezerwatywy.Równie dobrze mogłem zrobić to w pokoju gościnnym.Przewróciłem oczami, niemal niezauważalnie wrzuciłem ją do śmietnika.Jednak wiedziałem, że szatyn obserwował każdy mój ruch.Jakbym był na pieprzonej wystawie.Spojrzałem na niego, pchnąłem drzwi.Sześć par oczu zawiesiło swoje spojrzenie na mojej osobie.Uśmiechnąłem się lekko.Automatycznie odszukałem wzrokiem aniołka.Kurwa, muszę zacząć traktować ją jak każdą inną.Zero myślenia o niej.
-Zayn, Harry, jesteście.Gracie z nami?
-A w co?-zapytałem, chociaż znałem już odpowiedź.Zawsze jak dołączali do nas nowi , graliśmy "w nigdy nie..." ,żeby ich poznać i  nie musieć wypytywać.-Dobra, chodźmy.-Libbs zaśmiała się, po czym dołączyła do niej El.Spojrzałem w stronę Lily.Do kuchni wparowała Lily.Brunetka miała rozczochrane włosy, zmazaną szminkę i malinkę na szyi.Wyglądała tak samo jak zostawiłem ją kilkanaście minut temu.Posłałem jej uśmiech, dzięki któremu kolana innych dziewczyn miękną.Ciekawe jak ona by zareagowała.Muszę dowiedzieć się jak ma na imię.
-Zayn!Idziesz?-Niall dosłownie krzyczał mi do ucha.Automatycznie odsunąłem się od niego.-chodź stary.Przestań o niej myśleć, ona nie jest dla ciebie.To typ dziewczyny, o który trzeba dbać i kochać.Nie mówię, że tego nie umiesz.Ale oszczędźmy jej bólu.-Powiedział.Nie sądziłem, że stać go na tak mądre słowa.Kurwa to nawet ja tak nie umiem.Musze się poduczyć, zdecydowanie.Nawet nie zauważyłem, kiedy zostaliśmy sami.Znowu straciłem poczucie czasu.

Emily

Zostałam zaciągnięta do jakiegoś pokoju.Nie chciałam iść, ale El nie dawała mi wyboru.Co jak co, ale przez ten rok stała się znacznie silniejsza.I piękniejsza.Tak, znowu obudziło się moje drugie ja.Luke uważał mnie za idealną, no cóż, przynajmniej tak mówił.Tęsknie za nim.Mam ochotę pójść na jego grób, pogadać, tak jak przez ostatnie dwa miesiące.Jednak nie mogłam.Tak bardzo chciałam, ale nie mogłam.Smutek przepełniał moją duszę.Ból psychiczny rozrywał mnie od środka.Tak bardzo bolało.A ja nie mogłam nic robić.Było tylko jedno wyjście.Śmierć.Dołączyłabym do niego, nie czułabym bólu.Ani psychicznego, rozdzierającego moją duszę na miliardy kawałków, ani fizycznego, który nie jest niedobry.Zagłusza ten pierwszy, przez który tak naprawdę ludzie cierpią.
-Em!Czy ty mnie do cholery jasnej słuchasz?-skrzywiłam się.Nie lubię, kiedy ludzie na mnie krzyczą.Wtedy przypomina mi to kłótnie rodziców.Te ich ciągłe wyzwiska.Przecież nie minął nawet dzień, odkąd się kłócili.Przynajmniej odkąd ja słyszałam ich kolejną kłótnię.Znowu.Tylko tym razem zrobili o publicznie, przy mnie.Myśleli, że jeżeli mam słuchawki w uszach to nic nie słyszę.Słyszałam, każde słowo.Mówili, że lepiej będzie, jeżeli mnie tu zostawią.
-Em?Wszystko ok?-Spytała ciszej, ale i spokojniej.W jej głosie wyczułam troskę, zmartwienie, którego tak bardzo mi brakowało.Ona jako jedyna osoba aktualnie żyjąca na tym świecie mnie rozumie.Nie ważne, że się zmieniła.Dla mnie nadal pozostanie starą Eleanor, bojącą się niebezpiecznych chłopaków, pająków i oceanów.Pamiętam jak bała się wejść do morza, Luke wziął ją wtedy na ręce i wszedł do wody.Razem wyglądali tak słodko.Pierwsze łzy zaczęły lecieć po moich policzkach.Nie wytrzymałam.Obiecałam sobie,że dam radę, że nie rozpłaczę się za żadne skarby świata.Ale cholerka, tak bardzo brakowało mi mojej najlepszej przyjaciółki.Tak bardzo brakowało mi przyjaznego uścisku, prosto z dobroci serca.Nie z przymusu.Chwilę potem padłyśmy na łóżko, przytulając się.Tak bardzo brakowało mi jej uścisku i zapewnienia, że wszystko będzie dobrze.Rozpłakałam się jak małe dziecko.Moczyłam jej koszulkę moimi łzami.Dawałam upust moim emocjom duszonym przez te dwa miesiące.Płakałam, a ona mnie pocieszała.Tak jak zawsze.Jednak nie dane było nam utrzymać tego w tajemnicy.Ktoś z hukiem wpadł do pokoju.
-El, idziesz?Weź ze sobą... um, nieważne.Pójdę już.


-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_


Rozdział smutnawy...tylko trochę i pod koniec.Jak widzicie czerwony napis na górze, pewnie się zastanawiacie po co?Dlaczego?Otóż kochani, wiem, że ten blog nie jest jakiś super popularny, nie prowadzę go od kilku lat.Ale wyświetleń jest kilkadziesiąt a komentarzy różnie.Raz 4, raz 5, ale najczęściej komentują tylko dwie osoby.Tak więc, ustalmy pewną rzecz.Od dzisiaj jest taka zasada.
4 KOMENTARZE = NASTĘPNY ROZDZIAŁ
I nawet, jeżeli zapomnę to napisać na początku rozdziału, pamiętajcie o tej zasadzie.Proszę.
Nie wiem, czy dam radę dodać rozdział do środy.Ale się postaram.
Jak myslicie, jak zareaguje El na wieść o śmierci Luke`a?
Kto wszedł do pokoju na końcu rozdziału?
Piszcie, może zgadniecie ;)
A teraz wybaczcie, idę opłakiwac MOJĄ ZBURZONĄ ŚCIANĘ CHWAŁY
chwila ciszy dla niej [*] [*]
Jeżeli chce ktoś wiedzieć, z tą ścianą chwały to było tak.Miałam wstawiane okno i tata obiecał, że nie będzie ruszał ściany, na której miałam plakaty 1D.Zniszczyli ją podli ludzie jedni.Ale ja zamierzam się zemścić.

środa, 11 czerwca 2014

Rozdział 4

Wszedłem do kuchni.Musiałem się napić.Nawet nie pamiętam która to butelka z kolei.Po prostu czułem potrzebę wypicia.
Matka znowu wróciła do domu cała schlana, ponownie wytłumaczyła się kłopotami w pracy.Jednak ja wiedziałem swoje.Tek sukinsyn z którym się spotyka, bije ją.A ona jak bezbronna sarna idzie do niego.Zawsze tak robi, kiedy ma kłopoty.Zakładam, że kolesie z tego gangu znowu się do niej przyczepili.Mówiłem jej, żeby nie pożyczała tych pieprzonych pieniędzy.Ale musiała to zrobić.Oboje o tym wiedzieliśmy.Nasza sytuacja finansowa po odejściu ojca, nie była prosta.Wraz ze swoją śmiercią zostawił nam wiele długów, o których nikt nie miał pojęcia.Oprócz niego i tych, u których się zapożyczył.Za życia nie był spokojnym człowiekiem.Każdego pieprzonego dnia bił moją matkę, zmuszał mnie do tego samego.Jednak ja nie potrafiłem uderzyć kobiety.To niesprawiedliwe, mężczyźni nie powinni bić kobiet.Inaczej nie są mężczyznami.Tak samo było z nim.Powoli staczał się na samo dno.Stawał się niewyżytym seksualnie potworem.Tak, potworem.Pierdolonym chujem bez serca.Kiedy zaczęło mi brakować seksu, poszedł do burdelu.Większość nocy spędzał w domach innych kobiet.A jeżeli już przychodził do domu, to był tylko i wyłącznie schlany.I wtedy było najgorzej.Bił, wyzywał, poniżał.To z nami robił.Pewnego dnia, chciał zgwałcić moją matkę.Tylko dlatego, że nie chciała mu się oddać.Nie mogłem patrzeć jak ją bije, siłą pozbawia spodni.Jak rzuca jej ciałem o kanapę, jak rozpina swoje spodnie.Zareagowałem.Nie mogłem inaczej.Odciągnąłem go od niej, a następnie moja pięść wylądowała na jego twarzy.A potem druga i tak jakoś poszło.Pobiłem go, matka błagała żebym przestał.Jednak ja nie potrafiłem.Biłem tego chuja do nieprzytomności.Przestałem, kiedy odciągnęły mnie ramiona.Należały one do sąsiada, który prawdopodobnie, zaalarmowany krzykami przyszedł z pomocą.Przyjechała karetka, zabrała go do szpitala.Tydzień później zmarł.Nie dlatego, że został pobity do nieprzytomności.Miał raka płuc.Papierosy wypalane dniami i nocami przyczyniły się do jego zgonu .Palił dużo i często, więc wiadomo było jak to musiało się skończyć.Po jego śmierci matka się załamała.Kochała go, mimo że ją bił, poniżał i próbował zgwałcić.Nie rozumiała dlaczego czułem do niego odrazę.Zawsze, kiedy o nim wspominała, wychodziłem z pomieszczenia.Nie potrafiłem o nim rozmawiać.Nienawidziłem go całym sercem.To on zrobił ze mnie swojego sobowtóra.Traktowałem kobiety jak zabawki.Jedna na jedną noc.Uzależniłem się od seksu, alkoholu i narkotyków.Prawie codziennie chodziłem na imprezy na których bywałem nie obywały się bez używek.Razem z Harrym wyrywaliśmy najlepsze panienki.Budowaliśmy reputację naszej paczki.Nawet Liam, uważany za najrozsądniejszego z nas.Każdy, kto uważał go za ciotę, mylił się.W duchu miałem ochotę się roześmiać.Kiedy coś mu nie pasowało, rozwiązywał problem siłą.Jak każdy z nas.Dlatego każdy bał się naszej paczki.Wszyscy wiedzieli, że wspieramy siebie nawzajem.Kierujemy się zasadą "wszyscy za jednego, jeden za wszystkich".
   Kiedy wszedłem do kuchni, zobaczyłem grupkę moich znajomych.Pili, śmiali się.Tak jak na każdej imprezie.Siedzieli przy stole.Jednak obok Liama była dziewczyna.Nie El, nie Libbs.Zobaczyłem aniołka;Mała blondynka o niebieskich oczach.Ramię bruneta oplatało jej szyję.Wyglądała jakby się bała.Spojrzałem w jej oczy.Piękne, szafirowe oczy.Przez chwilę myślałem, że się w nich zatraciłem.Można w nich ujrzeć duszę człowieka.Przez moje ciało przelał się smutek, jednak nie pozwoliłem, żeby ktokolwiek to zobaczył.Jej dusza cierpiała.Nie chcąc bardziej się zamyślać, spojrzałem na kubek trzymany w jej ręku.Zmarszczyłem brwi, co wywołało nieśmiały uśmiech na jej anielskiej twarzy.Kurwa Zayn, co się z tobą dzieje?To tylko laska, poruchasz i zostawisz.Zawsze tak jest.Spojrzałem a kubki zebranych.We wszystkich był alkohol.Tylko Liam nie miał czego pić.Pewnie oddał aniołkowi.Szkoda, że nie gustuje w blondynkach...chociaż dla niej mógłbym to zmienić.Może się nad tym zastanowię kiedy indziej.Kurwa, Zayn, masz 18 lat.Ona może z jakieś 16.Nie możesz zabawiać się z dzieckiem.To nie jest dziecko.Podszedłem do niej, po chwili stania usiadłem.Nie mogąc wytrzymać spytałem.
-Ile właściwie masz lat?16?-Nieśmiało skinęła głową, co potwierdzało moje przypuszczenia o jej niepełnoletności.Wyciągnąłem rękę po kubek, który trzymała.Moje palce zetknęły się z malutkimi paluszkami blondynki.Lekko, jakby była z porcelany, zabrałem od niej alkohol.Spojrzałem w jej tęczówki.Patrzyła się w moje oczy.-Małe dziewczynki nie powinny pić alkoholu-wziąłem sporego łyka.Ciecz drażniła moje podniebienie.Nie obchodziło mnie to.Musiałem wypić więcej.Lekko przekrzywiłem głowę, aby zobaczyć dziewczynę wpatrującą się w pewien punkt przed sobą.Nie czuła się zbyt komfortowo.Widać było, że się boi.Nie zdziwiłem się.Taki aniołek nie powinien siedzieć między seksoholikiem i zbyt agresywnym potworem bez uczuć.Do tego Harry ciągle ślinił się na jej widok.Zgromiłem go wzrokiem mówiącym "Nawet się nie waż".Zrozumiał.Uśmiech wpłyną na moją twarz, rozumieliśmy się bez słów.
  Wstałem, aby wziąć kolejną butelkę alkoholu.Hazza siedział otumaniony na rogówce.Potrzebował seksu.To było więcej niż pewne.Nawet nie wiem kiedy ostatnio się pieprzył.Louis siedzący obok zawiesił swoje spojrzenie w moich oczach.Uśmiechnąłem się szelmowsko.Wiedział co to oznacza.We trójkę wyszliśmy z pomieszczenia.      
_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-
Hello everyone !Tak więc sorry za to,że musieliście czekać.Z początku wolałam poczekać do następnego tygodnia, jednak zorientowałam się, że nie będę mogła wtedy napisać rozdziału.Czemu chciałam czekać?Jeżeli czytaliście poprzedni rozdział, na pewno wiecie.Jak go potem czytałam, to coś około godziny się śmiałam z tego, co tam ponawypisywałam.Zrobiłam z Hazzy niebieskookiego przystojniaczka ;)
Oczywiście poprawiłam błąd.Ojj chyba za dużo myślę o Em.Heh
Ten rozdział nie jest taki, jaki sobie wyobrażaliście, zgadłam?Dlatego następny postaram się dodać jutro.Ale nie obiecuję.Jeżeli się nie pojawi w czwartek, dodam go w sobotę.Jak już pisałam wcześniej, w następnym tygodniu wyjeżdżam.Może rozdział pojawi się do środy.Tak.Prawdopodobnie 2 rozdziały pojawią się do środy.PRAWDOPODOBNIE.
A teraz ogłoszenie parafialne !
Mam dla was FF o Larrym.
"W naszym życiu pojawiają się jakieś przeszkody, które mogą odmienić nasze życie na gorsze, albo na lepsze.Na złej drodze życia Louisa zjawia się Harry.Czy ten zwykły nastolatek może zmienić go już na zawsze?"
Opowiadanie nie jest pisane przeze mnie.Jego autorką jest Boo.
Hunter-Larry Stylison FanFiction
PS.Będę wdzięczna, jeżeli ktoś wejdzie i zostawi komentarz ;)

środa, 4 czerwca 2014

Rozdział 3

Spojrzałam w stronę, z której wydobył się tak dobrze znany mi głos.Tylko jedna osoba posiadała aż tak rozpoznawalny, irlandzki akcent.Z zaskoczeniem wpatrywałam się w brunetkę stojącą przede mną.Zastanawiałam się, co ona tu robi?Przecież od zawsze nienawidziła  takich imprez.A teraz niby polubiła?Coś mi tu śmierdziało.Nie, nie miałam na myśli tego ohydnego odoru alkoholu i rzygów.Wyrwałam rękę blondynowi, po czym zmroziłam go spojrzeniem.Może i jestem nieśmiała, słaba psychicznie, jak i fizycznie.Może moi rodzice ciągle się kłócą, doprowadzając do mojej destrukcji.Ale jedno jest pewne, nie dam się tak traktować jakiemuś nieznanemu mi chłopakowi.Co on sobie myśli?Że może mnie tak po prostu złapać i poprowadzić w jakieś nieznane mi miejsce?Nie.Zastanawiając się, co mam dalej zrobić, odsunęłam się od chłopaka.Jednak on nic sobie z tego nie robiąc, podszedł do dziewczyny.Ujął ją w pasie i przyciągnął do siebie.Osłupiała wpatrywałam się, we dwie osoby przede mną.Moją kochaną przyjaciółkę, El, oraz jakiegoś głupka, który bezkarnie ją całuje.A ona, o dziwo, się nie opiera.Szczęka opadła mi aż do podłogi.Jakim cudem Eleanor Calder całuje GO?Chrząknęłam, jednak mnie nie usłyszeli.Głośność muzyki im na to nie pozwalała.Czując potrzebę zakończenia ich scenki, niepewnie podeszłam kilka kroków do przodu.Wzięłam głęboki wdech, po chwili nerwowo przygryzłam wargę.No cóż, muszę to zrobić.Czas jakby zatrzymał się w miejscu, a ja, niepewnie dotknęłam ramienia brunetki.Ta jak na zawołanie, odsunęła się od chłopaka.Spojrzała na mnie lekko opuszczając głowę.Może i byłam dość niska.Nawet bardzo niska.Ale to wina moich genów.
-Niall, to jest Emily.-Blondyn uśmiechnął się.Oho, chyba zauważył,że trochę mnie onieśmiela.Jego następny gest zadziwił nie tylko mnie, ale i Eleanor.Stając bardzo blisko mnie, górował nade mną wzrostem.Za blisko, on stoi za blisko.Odsuń się.Proszę.Jednak chyba nie usłyszał moich modlitw.Po chwili tkwiłam w jego niedźwiedzim uścisku.Sparaliżowana mogłam jedynie stać, chociaż utrudniały mi to trzęsące się kolana.Wdychałam zapach jego wody kolońskiej.Co jak co, ale pachniał ładnie.Tak męsko.Luke chyba używał takiej samej wody kolońskiej.Nie, nie myśl o nim.Nie teraz.Nie tutaj.Musiałam robić dziwne miny, prawdopodobnie przez to brunetka zaczęła się śmiać.Poczułam jej rękę na moim ramieniu.-Niall, kotku puść ją.Jeszcze się udusi.-Chłopak odsunął się ode mnie.Nadal miał na twarzy ten swój uśmieszek.Poczułam jak moje policzki pieką jeszcze bardziej niż przedtem.Wzięłam kilka głębokich wdechów na uspokojenie.Zamykając oczy, poczułam drobne ciało przy moim.Bez zastanowienia przytuliłam przyjaciółkę.Zatonęłyśmy w niedźwiedzim uścisku, tak jak poprzednio z Niallem.Tylko nasz misiak nie był niezręczny, tak jak z chłopakiem.Chwilę jeszcze tak postałyśmy, przytulając się nawzajem.Jednak musiałyśmy kiedyś to przerwać.Pociągnęła mnie za rękę.
-Chodź, poznam cię z resztą.-Powiedziała, po czym zostałam zaciągnięta do innego pomieszczenia.Mijając pijanych ludzi szliśmy w stronę kuchni.O ile dobrze mi się zdaje.Ostatnim razem byłam tu niecały rok temu, mogli zrobić remont.Tak i przenieśliby kuchnie do łazienki, a łazienkę do kuchni.Geniusz z Ciebie, kochana.Odezwało się moje 2 ja , które powoli zaczyna mnie już wkurzać.W pomieszczeniu było o wiele ciszej, niż w salonie.Spokojna cisza.Nie zauważyłam, kiedy obok nas zmaterializowało się kilka osób.Usiedliśmy na rogówce postawionej pod oknem.Wśród nowo przybyłych rozpoznałam Libby.I tylko ją.Brunetka spojrzała na mnie.Po chwili tuliłyśmy się do siebie.Nigdy nie byłyśmy jakimiś najlepszymi przyjaciółkami, ale też nie nienawidziłyśmy się.Oderwałyśmy się od siebie, kiedy usłyszałyśmy chrząknięcie.Spojrzałam na chłopaka o zielonych oczach i pięknych, ciemnych lokach.Z uwagą wpatrywał się w moją osobę.To on przerwał naszego misiaka.Siedział obok Nialla z czerwonym kubkiem w ręku.Wyglądał dość wulgarnie i niebezpiecznie.Ale jedno muszę przyznać.Był bardzo przystojny.Tak jak reszta płci przeciwnej, onieśmielał mnie.Poczułam palący żar na policzkach.Musze wyglądać dość dziwnie, mała blondynka z czerwonymi policzkami, trzymająca kurczowo walizkę i wpatrująca się w kolesia, którego nawet nie zna.Szybko przeniosłam wzrok z niego, na jakiegoś bruneta.On jakby wyczuł moje spojrzenie, odwrócił wzrok z telefonu, kierując go na mnie.Chyba jako jedyny miał trochę kultury, ponieważ chwilę potem stał przede mną z wyciągniętą ręką.Uśmiechał się przyjacielsko.Te dołeczki...
-Jestem Liam.Liam Payne.Libbs nam trochę o tobie opowiadała.-Co?!Jak to ona im o mnie opowiadała?Co powiedziała?Przerażenie zastąpiło onieśmielenie.Ciężko przełknęłam ślinę.Ona jako moja rodzina, zna kilka sekretów, które nie mogą ujrzeć światła dziennego.Usłyszałam śmiech.Piękny śmiech Liama.-Nie bój sie.Nie mówiła jakiś kompromitujących rzeczy.Nic w tym stylu.-Wskazał ręką na chłopaka w lokach.Na widok jego urody ponownie odebrało mi mowę.-To jest Harry, szatyn siedzący obok to Louis.Mogą wydawać ci się trochę samolubni, ale to tylko pozory.-Usiadł obok Nialla.Poklepał rękę miejsce obok siebie.Chiał, abym tam usiadła.Nie, nie zrobie tego.Boje sie.Czego sie boisz?To tylko człowiek.Nie zje cie.W końcu przełamałam się.Usiadłam.I tak, jak za machnięciem magicznej różdżki, kuchnia wypełniła się głosami chłopaków.Nerwowo rozglądnęłam się za El, albo chociaż Libby.Nie znalazłam ich.Ulotniły się, zostawiając mnie samą z nieznajomymi.I na dodatek zabrały walizkę.Męskie ramie oplotło moją szyję.Spięłam się.Zabrało mi oddech, kiedy przyciągnęło mnie do umięśnionego, również męskiego, torsu.Błagam, puść mnie.Usłyszałam śmiechy.Nie fajnie, śmieli się z mojej nieśmiałości.Zamknęłam oczy.
-Ej, nie bój sie.Przecież cie nie zjemy.Nawet Niall.Canibalizm nie jest dla nas kotku.-Powoli otworzyłam oczy.Czterech chłopaków wpatrywało się we mnie.Nie patrzcie się tak.Myśląc,że zamykając oczy, uniknę ich spojrzeń, zrobiłam to.Liam nazwał mnie kotkiem.To takie pieszczotliwe.-Jesteś taka słodka, kiedy się rumienisz.-Wyszeptał mi do ucha.-Szkoda,że mam dziewczynę.Otwórz oczy.-Zrobiłam tak jak prosił.Podsunął mi kubek.Wypełniony alkoholem.Nie, nie wypiję tego.Widząc moje spojrzenie, dodał-Tylko łyka.-Niepewnie wyciągnęłam rękę po kubek.Nigdy nie piłam tego świństwa.Luke od czasu do czasu dawał mi łyka, czasami dwa.Kiedy już miałam przystawić go do ust, drzwi do kuchni się otworzyły.Stanął w nich brunet.Włosy postawione na żel, wytatułowane ramiona, czyniły go jeszcze piękniejszym od Harrego.Wyglądał jak młody bóg.Dosłownie.Swoje spojrzenie utkwił w moich oczach, a następnie przeniósł je na kubek trzymany w mojej ręce.Zabawnie zmarszczył brwi, co wywołało na mojej twarzy nieśmiały uśmiech.Wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał.Jednak po chwili usiadł obok mnie
-Ile właściwie masz lat?16?-Zapytał, na co niepewnie skinęłam głową.Niespodziewanie delikatnie wyjął kubek z moich rąk, biorąc porządnego łyka.-Małe dziewczynki nie powinny pić alkoholu.-Dodał.Zapatrzyłam się w jego oczach.Możne w nich utonąć, są takie piękne.
_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-
Widzicie jak was kocham?Jutro mam chyba z 3 kartkówki i może sprawdzian, powinnam się uczyć.Ale nie !Ja muszę napisać rozdział na Lost.Dodałam zakładkę Informowani, możecie tam dawać swoje twittery, numery gg.Jeżeli jest ktoś zainteresowany, link jest w stronach.
Nie pomylcie się co do charakterów bohaterów.To,że Liam zaproponował Em piwo, nie oznacza,że jest lekkomyślny.
To,że Zayn, był miły dla dziewczyny, jest tylko przyczyną tego,że oczarowała go swoim wyglądem.Następny rozdział prawdopodobnie będzie pisany z perspektywy Zayna.Prawdopodobnie, nie obiecuje.
Jak myślicie, co może się zdarzyć w następnym rozdziale?
Takie pytanie, zdziwieni początkiem rozdziału?