wtorek, 21 lipca 2015

Rozdział 20

Kiedy chłopak skończył smarować mnie maścią, owinął bandaż dookoła posmarowanych miejsc.Następnie usiadł na łóżku, ponownie sadzając mnie na kolanach.Lubiłam, kiedy tak robił.Czułam się wtedy bezpieczna, wiedziałam, że nic mi nie grozi.Położył rękę na dole pleców, uważając aby nie dotknąć ran.
-Jutro powinno już boleć o wiele mniej-Powiedział cicho-Przepraszam, że cie z nim zostawiłem.Nie powinienem mu ufać.-Przepraszał.Odkąd mnie taką znalazł, w każdej możliwej chwili to robi.Jakby czuł wyrzuty, że cie z nim zostawił.Ha, śmieszne.Chce cie tylko rozkochać, zostawić i cieszyć się nieszczęściem.Jesteś taka głupia.Tym razem moje drugie ja, odwiedziło moją głowę trochę później niż się spodziewałam, z czego się niezmiernie cieszę.Co jak co, ale to naprawdę jest wkurzające.Odsunęłam się od chłopaka, patrząc mu w oczy.
-Zayn, nie masz za co przepraszać.-Powiedziałam, lekko się uśmiechając.To nie jego wina, że Trevor go zmusił, to nie on odpowiada za czyny bruneta.
-Em, mam.Bo to przeze mnie teraz nie da ci spokoju.On nie odpuści, dopóki nie dasz mu tego czego on chce.-Nie rozumiałam go, przecież nic nie zrobił.A Trevorowi powiedziałam, że nic nie wiem.-Nie zrozumiałaś, co nie?On myśli, że ty coś wiesz, ale chronisz Hemmingsa bo jest twoim przyjacielem.
 Pełne pięć dni później wszystko wróciło do normy.O ile można nazwać nią sytuację, w której się znajduję.Całymi dniami jestem zamknięta w pokoju, nikt nie pozwala mi wyjść, a Zayn znika na całe dnie.Jednak nikt inny oprócz niego nie wchodzi do pomieszczenia, w którym się znajduję, przez co czuję się trochę samotna.Chociaż nie powinnam, przez ponad dwa miesiące byłam sama i czułam się z tym dobrze.Jednak nic nie zmieniało faktu, że chłopak znowu znikał, a mnie zostawiał samą.Chciałam wyjść z tego głupiego pokoju, ale nie wiedziałam czy mogłam.Phi, oczywiście że możesz.Najwyżej cie skrzyczą, skatują i odstawią z powrotem, mówiąc że masz tu siedzieć.Okay, to naprawdę zaczynało działać mi na nerwy, a odkąd mam zbyt dużo czasu, to coś, wchodzi ot tak sobie do mojej głowy i chyba próbuje zabić czas, no cóż, chociaż to się mu udaje.Nie pozwalaj sobie.Prychnęłam tylko w myślach i wstałam z łóżka.Wychodzę.Podeszłam do komody, wyciągając z niej dresy i koszulkę.Przez te kilka dni, chłopak powiedział mi co, gdzie jest i kazał się zadomowić.No cóż, wychodzi na to , że chwilę tu posiedzę.O ile nie wieczność.Umrzesz tu i będziesz straszyć kolejne naiwne jak ty.Będziesz jak ta idiotka z kibla w Harrym Potterze.Poszłam do łazienki, zmieniając za dużą bluzkę na przygotowane ciuchy.Umyłam zęby szczoteczką chłopaka i wyszłam z pomieszczenia.Pamiętałam jednak, aby posmarować nogi kremem na blizny.Odkąd smarował mnie maścią na gojenie, wszystko znikło dosłownie w trzy dni.Ciekawe co to za maść, skoro działa szybko, nawet na tak głębokie rany, jak te na plecach.Ostrożnie pociągnęłam za klamkę.O dziwo otworzyły się bez żadnych oporów.Wystawiłam głowę poza framugę drzwi, rozglądnęłam się, uświadamiając sobie, że tutaj naprawdę nikogo nie ma.Może mają jakieś zebranie.Powoli, stawiając kroki, wyszłam z pomieszczenia.Znalazłam się na dużym, długim korytarzu.Zauważyłam, że na całej jego długości porozmieszczane są identyczne drzwi.To musi być jakaś baza, czy coś podobnego.Szłam wzdłuż korytarza, aż doszłam do wielkich schodów prowadzących na niższe piętro.Iść, czy nie iść?Po dłuższej chwili wahania, zeszłam.Moim oczom ukazał się dużych rozmiarów salon, w którym znajdowały się podstawowe rzeczy, takie jak telewizor czy kanapy.Do tego pod plazmą, na stoliku, leżała konsola, a pod sofami oraz fotelami był dywan.O dziwo, wszystko było utrzymane w jak największym porządku.Postanowiłam iść dalej, skręcając w kolejny, tak samo wyglądający, korytarz.Wszystko było utrzymane w nowoczesnym stylu.Przez słońce, wdzierające się przez zasłony, widziałam, że jest już późne popołudnie.Niedługo zacznie się zachód.Uwielbiałam z Luke'iem je oglądać.Czułam się wtedy taka wolna, a jednocześnie bezpieczna.Wtedy siedział obok mnie chłopak, którego kochałam i traktowałam jak starszego brata.Wiedziałam, że jak z nim byłam, nic mi nie groziło.Może i wyglądał na maminsynka, ale tak nie było.Potrafił pobić drugiego człowieka do nieprzytomności, pił, palił i ćpał.Nie popierałam jego czynów, nie lubiłam, kiedy to robił.Jednak jak to on mówił, jestem jeszcze za mała i nie rozumiem pewnych rzeczy, zasad, na jakich funkcjonuje ten świat.Wtedy myślałam, że blondyn też o tym nie ma pojęcia, że nie jest dojrzalszy ode mnie, ale to ja myliłam się.On wiedział, wiedział o wszystkim, co działo się dookoła nas.To ja tego nie zauważałam.Tak się zamyśliłam, że nie usłyszałam głosów, dochodzących zza schodów.Spanikowana, pociągnęłam za klamkę pierwszych lepszych drzwi.Nic, zamknięte.Spróbowałam za kolejne, to samo.W myślach błagałam aby kolejne się otworzyły, albo ten ktoś, po prostu sobie poszedł.Dopiero za chyba piątym razem, drzwi ustąpiły, wydając lekkie skrzypnięcie.Skrzywiłam się, i jak najszybciej weszłam do pokoju.Odetchnęłam z ulgą, jednak szybko przylgnęłam do mebla, słysząc jak coś poruszyło się w kacie pokoju.Z wstrzymanym oddechem, wymacałam po omacku włącznik światła.Błagam, żeby to mi się tylko przesłyszało.Lekko nacisnęłam na przycisk, a moje oczy natknęły się na zielone tęczówki szatynki.Wypuściłam drżący oddech, w momencie, kiedy ta zaczęła piszczeć.Głupia baba.W mgnieniu oka, znalazłam się przy niej, zaciskając rękę na jej ustach tak, aby się nie odezwała.
-Słyszałeś to?-Usłyszałam głos mężczyzny, prawdopodobnie tego, który szedł wcześniej.
-To pewnie znowu ta dziewczyna.Eh, chodź sprawdzimy, Trevor nas zabije jak ucieknie.-Dodał drugi.No to po mnie.
_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-
Siedzę dzisiaj sobie cały dzień, nic zbytnio nie robię bo są wakacje.Tak sobie siedzę i siedzę i myślę, że powinnam dodać rozdział, ale musiałam iść pomóc tacie.Tak więc znowu sobie siedzę, godzina 20, sidzę nadal i tak sobie myślę, że o czymś zapomniałam.Nie mogę sobie przypomnieć o czym więc, odpuszczam.Godzina 22, idę do swojego pokoju i nagle takie "kurwa, rozdział" tak więc oto historia, dlaczego tak późno dodałam.Przepraszam.Chciałam dodać jedynie, że powoli zbliżamy się do końca (myślę że 26 rozdziałów +epilog).Tego też nie miejcie mi za złe, miałam wiele planów odnośnie tego ff, jednak teraz wydają mi się absurdalnie głupie, dziecinne i typowe.No ale całe moje fanfiction jest typowe, więc.. .Myślę, że jeżeli będzie tutaj (na bloggerze) 5 komentarzy i (na wattpadzie) chociaż 2 komentarze, następny dodam w piątek.
Dodałabym jakiś cytat, ale nie chcę wam przedłużać oczekiwania x

2 komentarze:

  1. Twoje opowiadanie nie jest głupie ani dziecinne. Jest fajne, nieprzewidywalne dlatego go nie kończ. No to chyba tyle. Pozdrawiam i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń