6 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ
-Emily!-Zawołała za mną Libby, kiedy wysiadałam z ukochanej furgonetki babci.Kochała to auto jak własne dziecko.Dostała je jako prezent ślubny od rodziców, którzy złożyli się na niego wraz z jej chrzestnymi.Kocha je jak własne dziecko, dziadek próbował namówić ją z na zmianę auta na zwinniejsze, mniejsze i ładniejsze.W końcu ma je od 30 lat.Nie rozumiem jakim cudem ten grat się jeszcze nie rozpadł.Lekko się uśmiechnęłam.Tak, mój szczęśliwy dzień trwał nadal.Gdyby tylko babcia dowiedziała się że nazywam jej samochód złomem, zabiłaby mnie.No może nie dosłownie, ale powrót do domu miałabym zapewniony w co najmniej 10 minut.Jest przewrażliwiona na jego punkcie.
-Emily!Ogłuchłaś?-Libby ponowiła swoje pytanie.Tym razem śmiejąc się jak głupia.Spojrzałam w jej stronę.Wraz z Zaynem, Harrym, Louisem i El wyjmowali z tyłu furgonetki wiadra.Dla każdego po jednym.-Weź wiadro i chodź z nami.Pokaże ci fajną miejscówkę.Ostatnio jak tam byliśmy to El weszła na drzewo i nie umiała z niego zejść.Gdybyś tylko widziała jej minę.A potem Lou superman musiał ściągać swoją księżniczk...-W czasie wypowiadania ostatniego zdania nie zauważyła zbliżającej się do niej El, co poskutkowało dziewczyną wieszającą się na jej szyi.Zaśmiałam się, co jak co, ale to wyglądało przekomicznie.Brunetka próbowała zrzucić z siebie duszącą ją dziewczynę.Szamotały się, jednak na marne.Spojrzałam na zebranych.Babcia gdzieś poszła, a chłopacy dosłownie leżeli na ziemi, skręcając się se śmiechu.Wszyscy szczęśliwi, roześmiani, tacy beztroscy.Tylko ja nieśmiało śmiejąca się, trzymająca się na uboczu dziewczyna.
-Dobra.Libbs, puść moją dziewczynę-miedzy nie wcisnął się Louis.Zabierając Eleanor, która w żartach chciała uderzyć Libby.Brunetka warknęła na nią, wywołując śmiech przyjaciół.Czyli nie mnie.
Zbierając truskawki, podzieliliśmy się na kilka grup, ale ja wolałam być sama.Co wywołało niezadowolenie u znajomych.Chyba mogę ich tak nazwać.Więc wyszło tak, że w razie nudy miałam dołączyć się do Zayna i Harrego lub do dziewczyn z Lou.Chociaż i tak nie sądziłam że tak się stanie.Lubiłam samotność, a zwłaszcza w ostatnich dwóch miesiącach.Ten dość spory okres czasu trochę mnie zmienił.Już nie byłam starą Emily.Słodką, nieśmiałą blondyneczką, polegającą na rodzicach i Luke`u.Nie mam już na kim polegać.Luke nie żyje, rodzice się odwrócili.Jestem zdana tylko na siebie.Westchnęłam smutno i zabrałam się za ponowne zbieranie truskawek.Sięgnęłam po wielką, czerwoną i w kształcie serca.Zerwałam ją, po czym zjadłam.Uwielbiam truskawki.Wzięłam jeszcze kilka innych, które już wrzuciłam do pełnego wiadra.No nic, idę odnieść i może odpocznę.Podniosłam wiadro i dźwigając ja poszłam w stronę samochodu.Ostrożnie stawiałam kroki, nie chcąc się potknąć.Nie mogłam pozwolić na upuszczenie wiadra i wysypanie ponad dwóch litrów truskawek.Mijałam rzędy równo posadzonych owoców.Spojrzałam w górę na świecące słońce.Pięknie wyglądało w tle drzew.Uśmiech sam wkradł się na moje usta.Nic nie mogłam poradzić.Przystanęłam na chwilę by odpocząć.Co jak co ale dwie godziny zbierania męczą.Odstawiłam wiadro, z którego wysypało się kilka owoców.Schyliłam się w celu zebrania ich.Podniosłam rozsypane truskawki wrzucając je do wiaderka.Patrząc na wypełniony przedmiot, wzięłam jednego owoca.Słodkawy płyn rozlał się po moim gardle.Przełknęłam go, delektując się jego smakiem.Jeszcze chwilę tak postałam patrząc w niebo.Wzięłam wiadro i poszłam do furgonetki babci.
Stojąc przed nią, postawiłam wiadro i wzięłam butelkę wody.Odkręciłam korek, po czym wypiłam kilka łyków.Co jak co ale zimna woda najbardziej orzeźwia w gorące popołudnie.Patrząc w drzewa, postanowiłam się przejść.W końcu mogę tu już nie przyjechać, a las wygląda naprawdę pięknie.Obeszłam furgonetkę, w celu wyjęcia telefonu ze schowka.Jak postanowiłam tak też zrobiłam.Otworzyłam ciemnoniebieskie drzwiczki.Lekko zaskrzypiały pod moim dotykiem.Ten wóz wygląda jakby miał zaraz się rozpaść.Otworzyłam schowek przy siedzeniu pasażera.Poszperałam w nim trochę.I znalazłam mój ukochany telefonik.Uśmiechnięta zamknęłam pojazd i poszłam w stronę lasu.Zapatrzona w niebo, nie zauważyłam nadal zbierającej truskawki grupki znajomych.Nawet nie zwróciłam na nich uwagi, dopóki do moich uszu nie dostał się perlisty śmiech Eleanor i głos Libby.Nie chciałam podsłuchiwać, ale wolałam nie dołączać do nich.Poszłam dalej, nadal pozostając niezauważalna dzięki dość sporym krzakom przysłaniającym moje ciało.Niestety ścieżka wiodła tuż obok nich, gdzie zarośla były jeszcze większe.Do tego choinki i kilka brzóz.Przechodząc dokładnie za dziewczynami, ponownie usłyszałam śmiech Eleanor.I ku mojemu nieszczęściu usłyszałam kawałek rozmowy.
-Ona?Emily tylko się wydaje że jest kłębkiem świata.Myśli, że jeżeli umarł jej Luke to może się ciąć, mieć każdego w dupie.Prawda jest taka, że tnie się ponieważ chce aby ktoś się nią zainteresował.Bezsensowna dziwka poszukująca kutasa.Nikt jej nie chciałby nawet wyruchać.Myśli że jeżeli poudaje taką niewinną to faceci się na nią rzucą.Jeszcze na dodatek każdemu się podlizuje.Po co ona tu przyjechała, i tak nit jej tu nie chce.-Powiedziała El, po czym wraz z brunetka głośno się zaśmiały.Natomiast mi stanęły w oczach łzy.Pospiesznie, ale cicho pobiegłam ścieżką.Nawet nie wiedziałam gdzie biegnę.Byle tylko znaleźć się jak najdalej stąd. W oddali zauważyłam polankę.Zwolniłam tempa i podeszłam do pnia, na którym przysiadłam.Upewniwszy się że nikt mnie nie słyszy, wybuchłam płaczem.Jak ona mogła mnie tak nazwać?Byłyśmy przyjaciółkami, obiecałyśmy sobie, że nigdy od siebie nie odejdziemy;że na zawsze już pozostaniemy przyjaciółkami.Przez moją głowę przelewało się tysiące myśli.Nie tych wesołych.Nie były to szczęśliwe wspomnienia.Miałam uczucie jakby cały mój świat się zawalił.Co prawda wmawiałam sobie, że nie mam już sensu życia, bo Luke nie żyje,a rodzice się mnie wyparli.Tak naprawdę nieświadomie utrzymywałam jeszcze się przy życiu z myślą, że mam Eleanor.Moją kochaną przyjaciółkę, która była dla mnie jak siostra.Ale wraz z słowami wypływającymi z jej ust, z mojej duszy wypływała jakakolwiek chęć do życia.Teraz, kiedy już nie mam naprawdę nikogo, mogę umrzeć.Może jak to ona powiedziała, będę miała w dupie cały świat.Może wtedy ktoś się przejmie moim ciałem, bo duszą wtedy będę już w niebie.Obok Luke`a, mojego anioła.
-Emily?-Usłyszałam głos Zayna.Proszę tylko nie to, nie.Będzie się ze mnie naśmiewał.Tak jak Eleanor.Zaufałam jej, a ona tak po prostu powiedziała moje tajemnice Libby, która na pewno powie reszcie.Chcąc nie chcąc, otarłam łzy-Płaczesz?-Szybko pokręciłam głową, spuszczając ją w dół tak, aby nie zauważył moich załzawionych oczu.Starałam się nie rozpłakać po raz kolejny, przynajmniej nie teraz.Nie przy nim.Ale El, moja przyjaciółka, zdradziła mnie.Powiedziała tajemnicę, której miała nikomu nie wygadać.Obiecała mi.Nie wytrzymałam.Zaszlochałam cicho, mając nadzieję, że nie usłyszy.Myliłam się.Poczułam jak kuca przede mną.Delikatnie odgarnął włosy zakrywające mi twarz.W miejscu gdzie jego palce zetknęły się z moją skórą, przeszedł mnie dreszcz.Spuściłam wzrok jeszcze niżej.Łzy leciały mi po policzkach, jednak on zwinnie je zatrzymywał.Powoli podniósł mój podbródek.Wiedziałam, że na mnie patrzy.Czułam to, a jednak bałam się odwzajemnić spojrzenie.
-Spójrz na mnie-wyszeptał łagodnie.Nie chciałam tego robić, ale emanowała od niego troska i delikatność.Jego głos sprawiał, że czułam się bezpiecznie.Mimo jego prośby, nadal na niego nie spojrzałam.Poczułam jak się porusza, po chwili obok moich kolan nie było już tego ciepła, które wydzielał.Jego ręce wylądowały na moich ramionach, podnosząc mnie w górę.Nie chciałam wstawać, ale opieranie się m nie miało sensu.Zabrał swoje ręce tylko po to by przyciągnąć mnie do siebie.Zaskoczona nieśmiało oparłam głowę o jego tors.Tego teraz potrzebowałam.Przytulenia.Nie mogłam nic poradzić na moje płynące łzy, które stały się w tej chwili istnym potokiem.Ufnie wtulałam się w jego tors.Nie wiem czemu to robiłam, ale czułam że mogę mu ufać.Jego ręka spoczęła na moich plecach, lekko je głaszcząc.
-Kiedy po raz pierwszy cię spotkałem, wziąłem cię za małego, zagubionego aniołka-Powiedział.Podniosłam głowę, zatapiając się w jego czekoladowych tęczówkach.Zbliżył swoją twarz do mojej, złączając je w pocałunku.Jego wargi były takie miękkie.Nieśmiało zaczęłam oddawać pocałunek, kładąc ręce na jego biodrach.
_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-
JEST POCAŁUNEK.NARESZCIE.Hhahaha czuje sie jak czytelniczka własnego bloga.
Na początku chciałam podziękować kochanej Klaudii za ... wszystko.A chyba zwłaszcza te wyrazy ekscytacji(w przybliżeniu hukyfuiykguo i cytiyfiukygbj)
Wiem, że wymagana ilość komentarzy wzrosła, ale mam nadzieję, że dacie radę.Kolejny rozdział przewiduję na może wtorek.Prawdopodobnie mi się uda go dodać, a jeżeli nie, do pojawi się w czwartek.
Kochani, chciałam wam tylko życzyć wesołych wakacji ! xx
Gdyby ktoś nie wiedział xx oznacza buziaki
Pamiętajcie o zasadzie !