niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 8



6 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ

-Emily!-Zawołała za mną Libby, kiedy wysiadałam z ukochanej furgonetki babci.Kochała to auto jak własne dziecko.Dostała je jako prezent ślubny od rodziców, którzy złożyli się na niego wraz z jej chrzestnymi.Kocha je jak własne dziecko, dziadek próbował namówić ją z na zmianę auta na zwinniejsze, mniejsze i ładniejsze.W końcu ma je od 30 lat.Nie rozumiem jakim cudem ten grat się jeszcze nie rozpadł.Lekko się uśmiechnęłam.Tak, mój szczęśliwy dzień trwał nadal.Gdyby tylko babcia dowiedziała się że nazywam jej samochód złomem, zabiłaby mnie.No może nie dosłownie, ale powrót do domu miałabym zapewniony w co najmniej 10 minut.Jest przewrażliwiona na jego punkcie.
-Emily!Ogłuchłaś?-Libby ponowiła swoje pytanie.Tym razem śmiejąc się jak głupia.Spojrzałam w jej stronę.Wraz z Zaynem, Harrym, Louisem i El wyjmowali z tyłu furgonetki wiadra.Dla każdego po jednym.-Weź wiadro i chodź z nami.Pokaże ci fajną miejscówkę.Ostatnio jak tam byliśmy to El weszła na drzewo i nie umiała z niego zejść.Gdybyś tylko widziała jej minę.A potem Lou superman musiał ściągać swoją księżniczk...-W czasie wypowiadania ostatniego zdania nie zauważyła zbliżającej się do niej El, co poskutkowało dziewczyną wieszającą się na jej szyi.Zaśmiałam się, co jak co, ale to wyglądało przekomicznie.Brunetka próbowała zrzucić z siebie duszącą ją dziewczynę.Szamotały się, jednak na marne.Spojrzałam na zebranych.Babcia gdzieś poszła, a chłopacy dosłownie leżeli na ziemi, skręcając się se śmiechu.Wszyscy szczęśliwi, roześmiani, tacy beztroscy.Tylko ja nieśmiało śmiejąca się, trzymająca się na uboczu dziewczyna.
-Dobra.Libbs, puść moją dziewczynę-miedzy nie wcisnął się Louis.Zabierając Eleanor, która w żartach chciała uderzyć Libby.Brunetka warknęła na nią, wywołując śmiech przyjaciół.Czyli nie mnie.
Zbierając truskawki, podzieliliśmy się na kilka grup, ale ja wolałam być sama.Co wywołało niezadowolenie u znajomych.Chyba mogę ich tak nazwać.Więc wyszło tak, że w razie nudy miałam dołączyć się do Zayna i Harrego lub do dziewczyn z Lou.Chociaż i tak nie sądziłam że tak się stanie.Lubiłam samotność, a zwłaszcza w ostatnich dwóch miesiącach.Ten dość spory okres czasu trochę mnie zmienił.Już nie byłam starą Emily.Słodką, nieśmiałą blondyneczką, polegającą na rodzicach i Luke`u.Nie mam już na kim polegać.Luke nie żyje, rodzice się odwrócili.Jestem zdana tylko na siebie.Westchnęłam smutno i zabrałam się za ponowne zbieranie truskawek.Sięgnęłam po wielką, czerwoną i w kształcie serca.Zerwałam ją, po czym zjadłam.Uwielbiam truskawki.Wzięłam jeszcze kilka innych, które już wrzuciłam do pełnego wiadra.No nic, idę odnieść i może odpocznę.Podniosłam wiadro i dźwigając ja poszłam w stronę samochodu.Ostrożnie stawiałam kroki, nie chcąc się potknąć.Nie mogłam pozwolić na upuszczenie wiadra i wysypanie ponad dwóch litrów truskawek.Mijałam rzędy równo posadzonych owoców.Spojrzałam w górę na świecące słońce.Pięknie wyglądało w tle drzew.Uśmiech sam wkradł się na moje usta.Nic nie mogłam poradzić.Przystanęłam na chwilę by odpocząć.Co jak co ale dwie godziny zbierania męczą.Odstawiłam wiadro, z którego wysypało się kilka owoców.Schyliłam się w celu zebrania ich.Podniosłam rozsypane truskawki wrzucając je do wiaderka.Patrząc na wypełniony przedmiot, wzięłam jednego owoca.Słodkawy płyn rozlał się po moim gardle.Przełknęłam go, delektując się jego smakiem.Jeszcze chwilę tak postałam patrząc w niebo.Wzięłam wiadro i poszłam do furgonetki babci.
  Stojąc przed nią, postawiłam wiadro i wzięłam butelkę wody.Odkręciłam korek, po czym wypiłam kilka łyków.Co jak co ale zimna woda najbardziej orzeźwia w gorące popołudnie.Patrząc w drzewa, postanowiłam się przejść.W końcu mogę tu już nie przyjechać, a las wygląda naprawdę pięknie.Obeszłam furgonetkę, w celu wyjęcia telefonu ze schowka.Jak postanowiłam tak też zrobiłam.Otworzyłam ciemnoniebieskie drzwiczki.Lekko zaskrzypiały pod moim dotykiem.Ten wóz wygląda jakby miał zaraz się rozpaść.Otworzyłam schowek przy siedzeniu pasażera.Poszperałam w nim trochę.I znalazłam mój ukochany telefonik.Uśmiechnięta zamknęłam pojazd i poszłam w stronę lasu.Zapatrzona w niebo, nie zauważyłam nadal zbierającej truskawki grupki znajomych.Nawet nie zwróciłam na nich uwagi, dopóki do moich uszu nie dostał się perlisty śmiech Eleanor i głos Libby.Nie chciałam podsłuchiwać, ale wolałam nie dołączać do nich.Poszłam dalej, nadal pozostając niezauważalna dzięki dość sporym krzakom przysłaniającym moje ciało.Niestety ścieżka wiodła tuż obok nich, gdzie zarośla były jeszcze większe.Do tego choinki i kilka brzóz.Przechodząc dokładnie za dziewczynami, ponownie usłyszałam śmiech Eleanor.I ku mojemu nieszczęściu usłyszałam kawałek rozmowy.
-Ona?Emily tylko się wydaje że jest kłębkiem świata.Myśli, że jeżeli umarł jej Luke to może się ciąć, mieć każdego w dupie.Prawda jest taka, że tnie się ponieważ chce aby ktoś się nią zainteresował.Bezsensowna dziwka poszukująca kutasa.Nikt jej nie chciałby nawet wyruchać.Myśli że jeżeli poudaje taką niewinną to faceci się na nią rzucą.Jeszcze na dodatek każdemu się podlizuje.Po co ona tu przyjechała, i tak nit jej tu nie chce.-Powiedziała El, po czym wraz z brunetka głośno się zaśmiały.Natomiast mi stanęły w oczach łzy.Pospiesznie, ale cicho pobiegłam ścieżką.Nawet nie wiedziałam gdzie biegnę.Byle tylko znaleźć się jak najdalej stąd. W oddali zauważyłam polankę.Zwolniłam tempa i podeszłam do pnia, na którym przysiadłam.Upewniwszy się że nikt mnie nie słyszy, wybuchłam płaczem.Jak ona mogła mnie tak nazwać?Byłyśmy przyjaciółkami, obiecałyśmy sobie, że nigdy od siebie nie odejdziemy;że na zawsze już pozostaniemy przyjaciółkami.Przez moją głowę przelewało się tysiące myśli.Nie tych wesołych.Nie były to szczęśliwe wspomnienia.Miałam uczucie jakby cały mój świat się zawalił.Co prawda wmawiałam sobie, że nie mam już sensu życia, bo Luke nie żyje,a rodzice się mnie wyparli.Tak naprawdę nieświadomie utrzymywałam jeszcze się przy życiu z myślą, że mam Eleanor.Moją kochaną przyjaciółkę, która była dla mnie jak siostra.Ale wraz z słowami wypływającymi z jej ust, z mojej duszy wypływała jakakolwiek chęć do życia.Teraz, kiedy już nie mam naprawdę nikogo, mogę umrzeć.Może jak to ona powiedziała, będę miała w dupie cały świat.Może wtedy ktoś się przejmie moim ciałem, bo duszą wtedy będę już w niebie.Obok Luke`a, mojego anioła.
-Emily?-Usłyszałam głos Zayna.Proszę tylko nie to, nie.Będzie się ze mnie naśmiewał.Tak jak Eleanor.Zaufałam jej, a ona tak po prostu powiedziała moje tajemnice Libby, która na pewno powie reszcie.Chcąc nie chcąc, otarłam łzy-Płaczesz?-Szybko pokręciłam głową, spuszczając ją w dół tak, aby nie zauważył moich załzawionych oczu.Starałam się nie rozpłakać po raz kolejny, przynajmniej nie teraz.Nie przy nim.Ale El, moja przyjaciółka, zdradziła mnie.Powiedziała tajemnicę, której miała nikomu nie wygadać.Obiecała mi.Nie wytrzymałam.Zaszlochałam cicho, mając nadzieję, że nie usłyszy.Myliłam się.Poczułam jak kuca przede mną.Delikatnie odgarnął włosy zakrywające mi twarz.W miejscu gdzie jego palce zetknęły się z moją skórą, przeszedł mnie dreszcz.Spuściłam wzrok jeszcze niżej.Łzy leciały mi po policzkach, jednak on zwinnie je zatrzymywał.Powoli podniósł mój podbródek.Wiedziałam, że na mnie patrzy.Czułam to, a jednak bałam się odwzajemnić spojrzenie.
-Spójrz na mnie-wyszeptał łagodnie.Nie chciałam tego robić, ale emanowała od niego troska i delikatność.Jego głos sprawiał, że czułam się bezpiecznie.Mimo jego prośby, nadal na niego nie spojrzałam.Poczułam jak się porusza, po chwili obok moich kolan nie było już tego ciepła, które wydzielał.Jego ręce wylądowały na moich ramionach, podnosząc mnie w górę.Nie chciałam wstawać, ale opieranie się m nie miało sensu.Zabrał swoje ręce tylko po to by przyciągnąć mnie do siebie.Zaskoczona nieśmiało oparłam głowę o jego tors.Tego teraz potrzebowałam.Przytulenia.Nie mogłam nic poradzić na moje płynące łzy, które stały się w tej chwili istnym potokiem.Ufnie wtulałam się w jego tors.Nie wiem czemu to robiłam, ale czułam że mogę mu ufać.Jego ręka spoczęła na moich plecach, lekko je głaszcząc.
-Kiedy po raz pierwszy cię spotkałem, wziąłem cię za małego, zagubionego aniołka-Powiedział.Podniosłam głowę, zatapiając się w jego czekoladowych tęczówkach.Zbliżył swoją twarz do mojej, złączając je w pocałunku.Jego wargi były takie miękkie.Nieśmiało zaczęłam oddawać pocałunek, kładąc ręce na jego biodrach.
_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-
JEST POCAŁUNEK.NARESZCIE.Hhahaha czuje sie jak czytelniczka własnego bloga.
Na początku chciałam podziękować kochanej Klaudii za ... wszystko.A chyba zwłaszcza te wyrazy ekscytacji(w przybliżeniu hukyfuiykguo i cytiyfiukygbj)
Wiem, że wymagana ilość komentarzy wzrosła, ale mam nadzieję, że dacie radę.Kolejny rozdział przewiduję na może wtorek.Prawdopodobnie mi się uda go dodać, a jeżeli nie, do pojawi się w czwartek.
Kochani, chciałam wam tylko życzyć wesołych wakacji ! xx
Gdyby ktoś nie wiedział xx oznacza buziaki
Pamiętajcie o zasadzie !

czwartek, 26 czerwca 2014

Rozdział 7

5 KOMENTARZY=NASTĘPNY ROZDZIAŁ

Minął już jakiś tydzień od mojego przyjazdu do babci.Eleanor nie jest już tą samą dziewczyną co kiedyś.Zmieniła się, niestety nie na lepsze.Sex, alkohol, narkotyki, to jej świat.Nie chcę burzyć panującej w nim równowagi.Od pierwszego dnia mojego przyjazdu sprawiała wrażenie jakby mnie nienawidziła.To było w tym najsmutniejsze.Mimo, że oprowadziła mnie po wsi, pokazała gdzie, co i jak, nie zachowywała się tak jak dawniej.Miałam wrażenie, że robiła to wszystko tylko dlatego, że było jej mnie szkoda.No tak, śmierć Luke`a mnie załamała.Ale czy to aż tak widać?Zastanawiam się jak widzą mnie nieznajomi ludzie.Z ociąganiem wstałam z łóżka.Rozglądnęłam się po pokoju.Nic nadzwyczajnego .Biurko obok drzwi, szafa stojąca na przeciw łóżka, okno z parapetem, na którym można usiąść.Normalny pokój, a w nim ja.Mała, zagubiona dziewczynka skrzywdzona przez życie stojąca przy łóżku.Westchnęłam smutno.Tak to jest, kiedy traci się wszystko co się kochało.Podeszłam do lustra.Z bólem spojrzałam na swoje odbicie.Złote włosy, które straciły już swój blask, luźno odpadały na moje kościste ramiona.Podkrążone, niebieskie, smutne oczy wpatrywały się w moją osobę.Niski wzrost, zaróżowione od płaczu policzki.Tak właśnie wyglądałam w oczach nieznajomego.Jednak osoba wiedząca o mnie trochę więcej, dodałaby, że blask moich włosów wyparował razem z sensem życia w chwili śmierci Luke`a.Podkrążone oczy są smutne, ponieważ od dwóch miesięcy nie spałam zbyt dobrze, myśląc albo o kłótniach rodziców, albo przywołując sobie widok martwego ciała chłopaka.Zaróżowione od płaczu ponieważ przez dwa miesiące, dzień w dzień, płakałam.Z bezsilności;Ze smutku;Z tęsknoty za drugą osobą;Ze strachu o własne życie.Płakałam przy cięciu się, kąpieli, odwiedzaniu cmentarza, nawet przy jedzeniu.
    Otworzyłam zaspane oczy.Z dołu dochodziły głosy babci i dziadka.Przetarłam ręką twarz.Słońce przedzierało się przez zasłony wiszące na oknie, pięknie oświetlając pokój.Zadziwiająco miałam dzisiaj dobry humor.Lekko uśmiechnięta wygrzebałam się z pościeli, nie zapominając o codziennej rutynie.Czyli myślach o Luke`u.Chciałabym aby był tu zemną, wspierał mnie.Ale nie żył, leży teraz w grobie.Samiuteńki jak palec.Natychmiastowo zrobiło mi się smutno z tego powodu.On tak marznie, woda spływa na jego ciało, wyżerane przez robaki, podczas gdy ja siedzę w takich luksusach.To nie fair.Ale życia takie jest, już nic nie zmienisz.Jedna pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, jednak szybko ją wytarłam.Nie chciałam już okazywać bezsilności.Przynajmniej nie dzisiaj.Ten dzień ma być inny od wszystkich, ma być wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju.Uśmiech to podstawa.Z chęcią przywołałam na moją twarz uśmiech.Czułam się inaczej z nim.Tak szczęśliwie.Zaczęłam żałować, że nie używałam go przez dłuższy czas.Nie, zero złych emocji.Wesoło westchnęłam.Podeszłam do okna, rozsuwając zasłony wpuściłam światło do środka.Promienie słoneczne uderzyły w moją twarz wywołując na na niej jeszcze większy uśmiech.Wróciłam z powrotem do łózka po cieplutkie kapcie wampirko-zajączki.Cichutko zatrzeszczały kiedy wkładałam w nie moje zmarznięte stopy.Po chwili owijało je przyjemne ciepło.Kolejny powód do uśmiechu.Zaszurałam nimi i podeszłam do szafy, z której wyjęłam niebieskie dresy oraz czarną bluzę.Nałożyłam wybrane ciuchu, starannie składając spodnie od piżamy.Położyłam je pod poduszkę, a łóżko przykryłam kołdrą.
   Schodząc po schodach wyczuwałam coraz więcej smakowitych zapachów, przez które do ust naciekała mi ślina.Cały dom był w jasnych kolorach, które wzmacniane były przez wszędzie wpadające promienie słoneczne.Wszystko dzisiaj wyglądało tak pięknie.Z uśmiechem na ustach weszłam do kuchni, po której krzątała się babcia, podczas gdy dziadek spokojnie siedział na rogówce czytając dzisiejszą gazetę oraz popijając ją świeżą kawą.Pachniała tak niesamowicie.Dopiero zauważyłam na stole wielki talerz jajecznicy, boczku i kilka kubków herbaty.Dokładnie to cztery, czyli Libbs jeszcze zejdzie na dół.Podeszłam do starszej kobiety, odwróconej do mnie tyłem.Smażyła coś, co jak się potem okazało, było naleśnikami.Objęłam ją ramionami, kładąc głowę na jej ramieniu.Nie było to trudne, gdyż jesteśmy prawie takiego samego wzrostu.Zaskoczona odwróciła się.
-Cześć babciu.Piękny dzionek.
-Emily!Kochanie, tak bardzo piękny.-Zaśmiała się pokazując zmarszczki wokół oczu.Wyglądały tak słodko, w jej tęczówkach dostrzegłam miłość oraz wielkie szczęście.No i kolejny powód od uśmiechu.Spojrzała na dziadka tak zapatrzonego w gazetę, że nawet nie zwrócił na nas uwagi-Widzisz?Ten stary zgred nic by nie robił, tylko czytał gazety.Oczywiście i pił jego ukochaną ciemną kawę.-Po raz kolejny się zaśmiała.Chwilę potem czajnik wydał z siebie głośny pisk.Kobieta podeszła powoli do niego i nalała dziadkowi więcej kawy-Kochanie, poszłabyś obudzić Libby?Zjecie śniadanie i pojedziemy na pole zbierać truskawki.Może zaprosiłabyś Eleanor do pomocy?To dobra dziewczyna.

_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-
SKOŃCZYŁAM.Jestem tak padnięta, że padam.Jest około 2 rano a mi się zebrało na pisanie rozdziału.No, ale cóż napisałam go.I tak nadal jest nudny.NN przewiduje na sobotę/niedzielę.To chyba na tyle. pamiętaj....
Mam!
Tak więc, chciałabym was zaprosić na bloga Gummy.
Jest to ff o Harrym, jeżeli ktoś chce poczytać ---> zapraszam Dark side of LOVE
PAMIĘTAJCIE O ZASADZIE!
Jeżeli są tu jakieś błędy, literówki, błędy dotyczące postaci/ miejsca nie przejmujcie się.Jestem tak padnięta (jest coś około 5 rano) i nie wiem gdzie co jest na tej jebanej klawiaturze, więc sorry.
PS.Rozdział zaczęłam pisać coś ok.2 rano a końce właśnie teraz

środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 6

4 KOMENATRZE = NASTĘPNY ROZDZIAŁ

Wystraszona spojrzałam w stronę drzwi.Nie, nie, nie.Nikt miał się o tym nie dowiedzieć.Błagam, niech to będzie żart.Moje życie jest jednym wielkim żartem.Po co ja tu przyjeżdżałam?Teraz będzie się ze mnie wyśmiewać.Powie reszcie, że taka niedorajda jak ja rozbeczała się jak malutkie dzieciątko w ramionach El, która jest dla mnie za dobra.Będą tak mówić, wymyślą mi jakieś niemiłe przezwisko.Spanikowana wpatrywałam się w blond czuprynę Nialla.Chłopak nie wiedząc co ma zrobić, szybko wyszedł z pokoju.Po chwili dało się tylko słyszeć dźwięk zamykanych drzwi oraz pospiesznie oddalających się kroków.Rozpłakałam się jeszcze bardziej.El w pocieszającym geście głaskała mnie po plecach.Teraz jestem już skończona, a na dodatek mogą ośmieszyć również ją.Nie, to nie tak miało być.Miałam się tu zadomowić, poczuć się lepiej.Zapomnieć o bólu wywołanym śmiercią Luke`a i kłótniami rodziców.To wszystko poszło nie tak.Luke miał żyć, wspierać mnie.Rodzice mieli się nie kłócić.Dlaczego ten, który tym wszystkim steruje nie mógłby wyzywać się na kimś innym?Co ja takiego mu zrobiłam?Gwałtownie zaciągnęłam się powietrzem, jednocześnie pociągając nosem.Ręka przyjaciółki lekko pogłaskała moje włosy.Jeszcze mocniej przytuliła mnie do siebie.Teraz nie przeszkadzało nam już nic.Nie zwracałyśmy uwagi na muzykę tłumioną przez drzwi.Nie przejmowałyśmy się Naillem, który prawdopodobnie rozgada każdemu to, co zobaczył.Nie chciałam aby tak to się skończyło.Nie zrobiłam nic złego, żeby zasłużyć na taki los.Poczułam zimno na miejscy, gdzie powinna być ręka El.Podniosłam głowę, spojrzałam w jej zmartwione oczy.Martwiła się o mnie.Posmutniałam jeszcze bardziej.Przeze mnie giną, cierpią niewinni ludzie.Jestem okropnym człowiekiem.Ale poprzez zadawanie sobie bólu, po pewnej części odpłacam się im.Ale robię to głównie dlatego, żeby odciąć się na chwilę od tego świata; zatracić się w bólu fizycznym, zapominając o bólu psychicznym rozrywającym moją duszę.Pociągnęłam nosem.Poczułam jak w mojej ręce ląduje chusteczka.Powoli podniosłam ją do twarzy i wydmuchałam nos.
-Co się stało?-Spytała mnie, siadając na łóżku.I co ja mam jej powiedzieć?"Luke nie żyje, rodzice się rozwodzą, a ja chciałam popełnić samobójstwo".Nie, nie moge jej tego zrobić.Nerwowo przejechałam opuszkami palców po lewym nadgarstku.Wyczułam zabliźnione kreski.Wspominając chwile słabości, jeździłam palcami po bliznach.Jednak nie mogłam robić tego dłużej.Zapomniałam, że nie jestem sama w pomieszczeniu.Brunetka przerwała moją czynność, wyrywając mi nadgarstek.Lekko złapała go w ręce, po czym powtórzyła moją przerwaną czynność.Jej palce lekko muskały blizny, jakby bała się poobijania ich.Wpuściłam powietrze do ust.Nawet nie zauważyłam, kiedy je wstrzymałam.Spojrzała na mnie, w jej oczach widziałam łzy.Znowu kogoś zraniłam.Tym razem była to jedna z najważniejszych osób w moim życiu.
-Dlaczego?Czemu Luke cie przed tym nie powstrzymał?Emily, to jest głupie.Co ty chcesz udowodnić, robiąc to?-Zapytała, a raczej wykrzyczała.Nie krzycz, proszę nie rób tego.To przywołuje wspomnienia.
"Usłyszałam trzask drzwi.A następnie podniesione głosy.Zaczyna się.Znowu będą się kłócić, nie myliłam się.Chwilę później dobiegły mnie wyzwiska.
-To ty jesteś suką! Nie umiesz nawet ugotować pieprzonego obiadu!
-Za to ty nawet nie raczyłeś rozpalić w piecu!Jak myślisz, w czym, ja się wykąpie...
-Jak możesz być taką egoistką!?Ja mam tu umierać z głody, podczas gdy ty będziesz sobie zwalała pieprzona palcówę na kiblu!Znajdź sobie kogoś, kto chciałby pieprzyć taką pomarszczoną pizdę jak ty !-nie chciałam już tego słuchać.Nałożyłam słuchawki, puściłam moją piosenkę.Piosenkę, którą uwielbiał Luke."
-Emily!Luke o tym wie?
-Luke nie żyje.-Powiedziałam to.W chwili, kiedy te słowa wypłynęły z moich ust, brunetka wpatrywała się we mnie z niedowierzaniem oraz rozpaczą.-Eleanor, tnąc się, nie chcę niczego udowodnić.Ja...chciałam uciec od tego wszystkiego.To mi pomagało.-Już nic nie powiedziała.Tylko mnie przytuliła.Może i nie jesteśmy jakimiś najlepszymi przyjaciółkami, ale kochamy się jak siostry.
 -_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-
Heyo!Rozdział krótki, ale to dlatego, że strasznie się spieszę.Niedługo wyjeżdżamy a ja nadal 
niespakowana.Taa zaczęłam się pakować, ale nevermind.Wolałam napisać rozdział, który jest nadal smutny.Nie wiem, kiedy będą weselsze, ale na pewno już niedługo.Kolejny rozdział przewiduję na czwartek/ piątek.Hahah nie ten.Chciałoby się, ja wiem.Ale nie ma tak dobrze.Nawet nie wiem, czy będzie tak WiFi.Pamiętajcie o zasadzie ;)
I dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem.Tak, wiem, że to jest coś w rodzaju szantażu, ale inaczej sie nie da.Tylko jeszcze jedna prośba, anonimki się podpisują ;)
Zakończenie mi się strasznie podoba, a wam?

sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 5

            4 KOMENTARZE=NASTĘPNY ROZDZIAŁ 


Zayn

Zszedłem z łóżka pozostawiając na nim, nadal nie mogącą się ruszać, brunetkę. Bez słowa nałożyłem spodnie oraz koszulkę. To był nawet dobry sex, gdyby nie to że ciągle myślałem o aniołku. Kurwa stary, muszę o niej zapomnieć. Traktować jak inne. Nie chcę się przecież zakochać. Na tą myśl dosłownie zebrało mi się na śmiech. Ja Zayn Malik zakochany w jakieś dziewczynie. Nieśmiałej, pięknej...ey!Co to było?Kurwa chyba na serio zaczynam się zakochiwać. Zabijcie mnie... .Nie mogąc się wytrzymać wybuchłem gromkim śmiechem. Dziewczyna rzuciła mi zdezorientowane spojrzenie. No tak, ona nie słyszy moich myśli. Pokręciłem głową. Palcami przetarłem oczy. Co się ze mną dzieję? Spotkałem zwykłą dziewczynę. Nikogo więcej, przecież nie był to Higgins*.
-Zayn?-Kiedy kiwnąłem na znak, żeby mówiła, dodała-Czemu się śmiałeś?
-Przypomniał mi się pewien żart.-Tak kurwa, spotkanie aniołka to pieprzony żart.Zajebiście Malik.Widziałem jak chce coś dodać, więc szybko opuściłem pokój.Nawet chciałem jej podziękować za sex.Ja nigdy nie dziękuję za sex.W końcu jesteśmy przyjaciółmi z przywilejami.Pieprzymy się kiedy, z kim i gdzie chcemy.Zero zasad jak w jakimś związku w którym i tak nie byłbym wierny tej jedynej.O ile w ogóle kiedyś bym ją znalazł.Więc moim zdaniem takie rzeczy są bez sensu.Kiedy chce się pieprzyć trzeba robić to z tą jedyną osobą.Inaczej jest to zdrada, trzeba wytrzymywać jej humorki.Co to, to nie.Nie jestem typem człowieka który bawi się w te "związki".Ja bawię się w przyjaciół z przywilejami.
-Zayn!-Stałem już na końcu schodów, kiedy usłyszałem Hazzę.Powoli się obróciłem i to co zobaczyłem dało mi gwarancję tego, że sobie nieźle poruchał.Jego włosy były w taki nieładzie, że można śmiałoby powiedzieć że przeszedł przez nie huragan.Oczy świeciły mu takim blaskiem zadowolenia... chyba przeszedł niezły orgazm.-Tak szybko?El musiała być dobra.Wyglądasz jakby to był najlepszy sex w twoim życiu.Widziałeś Lou?-pokręciłem przecząco głową.Zaśmialiśmy się, po czym we dwoje poszliśmy do kuchni.Po drodze przypomniałem sobie o prezerwatywie w kieszeni.Musiałem ją wyrzucić.Zauważyłem rozbawione spojrzenie szatyna.Zauważyłem kosz obok drzwi.Ściskając w ręce mokrą prezerwatywę jak najszybciej podszedłem do celu.Usłyszałem śmiech Harrego przebijający się przez dudniącą muzykę.No tak, nie mam co robić tylko wywalać prezerwatywy.Równie dobrze mogłem zrobić to w pokoju gościnnym.Przewróciłem oczami, niemal niezauważalnie wrzuciłem ją do śmietnika.Jednak wiedziałem, że szatyn obserwował każdy mój ruch.Jakbym był na pieprzonej wystawie.Spojrzałem na niego, pchnąłem drzwi.Sześć par oczu zawiesiło swoje spojrzenie na mojej osobie.Uśmiechnąłem się lekko.Automatycznie odszukałem wzrokiem aniołka.Kurwa, muszę zacząć traktować ją jak każdą inną.Zero myślenia o niej.
-Zayn, Harry, jesteście.Gracie z nami?
-A w co?-zapytałem, chociaż znałem już odpowiedź.Zawsze jak dołączali do nas nowi , graliśmy "w nigdy nie..." ,żeby ich poznać i  nie musieć wypytywać.-Dobra, chodźmy.-Libbs zaśmiała się, po czym dołączyła do niej El.Spojrzałem w stronę Lily.Do kuchni wparowała Lily.Brunetka miała rozczochrane włosy, zmazaną szminkę i malinkę na szyi.Wyglądała tak samo jak zostawiłem ją kilkanaście minut temu.Posłałem jej uśmiech, dzięki któremu kolana innych dziewczyn miękną.Ciekawe jak ona by zareagowała.Muszę dowiedzieć się jak ma na imię.
-Zayn!Idziesz?-Niall dosłownie krzyczał mi do ucha.Automatycznie odsunąłem się od niego.-chodź stary.Przestań o niej myśleć, ona nie jest dla ciebie.To typ dziewczyny, o który trzeba dbać i kochać.Nie mówię, że tego nie umiesz.Ale oszczędźmy jej bólu.-Powiedział.Nie sądziłem, że stać go na tak mądre słowa.Kurwa to nawet ja tak nie umiem.Musze się poduczyć, zdecydowanie.Nawet nie zauważyłem, kiedy zostaliśmy sami.Znowu straciłem poczucie czasu.

Emily

Zostałam zaciągnięta do jakiegoś pokoju.Nie chciałam iść, ale El nie dawała mi wyboru.Co jak co, ale przez ten rok stała się znacznie silniejsza.I piękniejsza.Tak, znowu obudziło się moje drugie ja.Luke uważał mnie za idealną, no cóż, przynajmniej tak mówił.Tęsknie za nim.Mam ochotę pójść na jego grób, pogadać, tak jak przez ostatnie dwa miesiące.Jednak nie mogłam.Tak bardzo chciałam, ale nie mogłam.Smutek przepełniał moją duszę.Ból psychiczny rozrywał mnie od środka.Tak bardzo bolało.A ja nie mogłam nic robić.Było tylko jedno wyjście.Śmierć.Dołączyłabym do niego, nie czułabym bólu.Ani psychicznego, rozdzierającego moją duszę na miliardy kawałków, ani fizycznego, który nie jest niedobry.Zagłusza ten pierwszy, przez który tak naprawdę ludzie cierpią.
-Em!Czy ty mnie do cholery jasnej słuchasz?-skrzywiłam się.Nie lubię, kiedy ludzie na mnie krzyczą.Wtedy przypomina mi to kłótnie rodziców.Te ich ciągłe wyzwiska.Przecież nie minął nawet dzień, odkąd się kłócili.Przynajmniej odkąd ja słyszałam ich kolejną kłótnię.Znowu.Tylko tym razem zrobili o publicznie, przy mnie.Myśleli, że jeżeli mam słuchawki w uszach to nic nie słyszę.Słyszałam, każde słowo.Mówili, że lepiej będzie, jeżeli mnie tu zostawią.
-Em?Wszystko ok?-Spytała ciszej, ale i spokojniej.W jej głosie wyczułam troskę, zmartwienie, którego tak bardzo mi brakowało.Ona jako jedyna osoba aktualnie żyjąca na tym świecie mnie rozumie.Nie ważne, że się zmieniła.Dla mnie nadal pozostanie starą Eleanor, bojącą się niebezpiecznych chłopaków, pająków i oceanów.Pamiętam jak bała się wejść do morza, Luke wziął ją wtedy na ręce i wszedł do wody.Razem wyglądali tak słodko.Pierwsze łzy zaczęły lecieć po moich policzkach.Nie wytrzymałam.Obiecałam sobie,że dam radę, że nie rozpłaczę się za żadne skarby świata.Ale cholerka, tak bardzo brakowało mi mojej najlepszej przyjaciółki.Tak bardzo brakowało mi przyjaznego uścisku, prosto z dobroci serca.Nie z przymusu.Chwilę potem padłyśmy na łóżko, przytulając się.Tak bardzo brakowało mi jej uścisku i zapewnienia, że wszystko będzie dobrze.Rozpłakałam się jak małe dziecko.Moczyłam jej koszulkę moimi łzami.Dawałam upust moim emocjom duszonym przez te dwa miesiące.Płakałam, a ona mnie pocieszała.Tak jak zawsze.Jednak nie dane było nam utrzymać tego w tajemnicy.Ktoś z hukiem wpadł do pokoju.
-El, idziesz?Weź ze sobą... um, nieważne.Pójdę już.


-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_


Rozdział smutnawy...tylko trochę i pod koniec.Jak widzicie czerwony napis na górze, pewnie się zastanawiacie po co?Dlaczego?Otóż kochani, wiem, że ten blog nie jest jakiś super popularny, nie prowadzę go od kilku lat.Ale wyświetleń jest kilkadziesiąt a komentarzy różnie.Raz 4, raz 5, ale najczęściej komentują tylko dwie osoby.Tak więc, ustalmy pewną rzecz.Od dzisiaj jest taka zasada.
4 KOMENTARZE = NASTĘPNY ROZDZIAŁ
I nawet, jeżeli zapomnę to napisać na początku rozdziału, pamiętajcie o tej zasadzie.Proszę.
Nie wiem, czy dam radę dodać rozdział do środy.Ale się postaram.
Jak myslicie, jak zareaguje El na wieść o śmierci Luke`a?
Kto wszedł do pokoju na końcu rozdziału?
Piszcie, może zgadniecie ;)
A teraz wybaczcie, idę opłakiwac MOJĄ ZBURZONĄ ŚCIANĘ CHWAŁY
chwila ciszy dla niej [*] [*]
Jeżeli chce ktoś wiedzieć, z tą ścianą chwały to było tak.Miałam wstawiane okno i tata obiecał, że nie będzie ruszał ściany, na której miałam plakaty 1D.Zniszczyli ją podli ludzie jedni.Ale ja zamierzam się zemścić.

środa, 11 czerwca 2014

Rozdział 4

Wszedłem do kuchni.Musiałem się napić.Nawet nie pamiętam która to butelka z kolei.Po prostu czułem potrzebę wypicia.
Matka znowu wróciła do domu cała schlana, ponownie wytłumaczyła się kłopotami w pracy.Jednak ja wiedziałem swoje.Tek sukinsyn z którym się spotyka, bije ją.A ona jak bezbronna sarna idzie do niego.Zawsze tak robi, kiedy ma kłopoty.Zakładam, że kolesie z tego gangu znowu się do niej przyczepili.Mówiłem jej, żeby nie pożyczała tych pieprzonych pieniędzy.Ale musiała to zrobić.Oboje o tym wiedzieliśmy.Nasza sytuacja finansowa po odejściu ojca, nie była prosta.Wraz ze swoją śmiercią zostawił nam wiele długów, o których nikt nie miał pojęcia.Oprócz niego i tych, u których się zapożyczył.Za życia nie był spokojnym człowiekiem.Każdego pieprzonego dnia bił moją matkę, zmuszał mnie do tego samego.Jednak ja nie potrafiłem uderzyć kobiety.To niesprawiedliwe, mężczyźni nie powinni bić kobiet.Inaczej nie są mężczyznami.Tak samo było z nim.Powoli staczał się na samo dno.Stawał się niewyżytym seksualnie potworem.Tak, potworem.Pierdolonym chujem bez serca.Kiedy zaczęło mi brakować seksu, poszedł do burdelu.Większość nocy spędzał w domach innych kobiet.A jeżeli już przychodził do domu, to był tylko i wyłącznie schlany.I wtedy było najgorzej.Bił, wyzywał, poniżał.To z nami robił.Pewnego dnia, chciał zgwałcić moją matkę.Tylko dlatego, że nie chciała mu się oddać.Nie mogłem patrzeć jak ją bije, siłą pozbawia spodni.Jak rzuca jej ciałem o kanapę, jak rozpina swoje spodnie.Zareagowałem.Nie mogłem inaczej.Odciągnąłem go od niej, a następnie moja pięść wylądowała na jego twarzy.A potem druga i tak jakoś poszło.Pobiłem go, matka błagała żebym przestał.Jednak ja nie potrafiłem.Biłem tego chuja do nieprzytomności.Przestałem, kiedy odciągnęły mnie ramiona.Należały one do sąsiada, który prawdopodobnie, zaalarmowany krzykami przyszedł z pomocą.Przyjechała karetka, zabrała go do szpitala.Tydzień później zmarł.Nie dlatego, że został pobity do nieprzytomności.Miał raka płuc.Papierosy wypalane dniami i nocami przyczyniły się do jego zgonu .Palił dużo i często, więc wiadomo było jak to musiało się skończyć.Po jego śmierci matka się załamała.Kochała go, mimo że ją bił, poniżał i próbował zgwałcić.Nie rozumiała dlaczego czułem do niego odrazę.Zawsze, kiedy o nim wspominała, wychodziłem z pomieszczenia.Nie potrafiłem o nim rozmawiać.Nienawidziłem go całym sercem.To on zrobił ze mnie swojego sobowtóra.Traktowałem kobiety jak zabawki.Jedna na jedną noc.Uzależniłem się od seksu, alkoholu i narkotyków.Prawie codziennie chodziłem na imprezy na których bywałem nie obywały się bez używek.Razem z Harrym wyrywaliśmy najlepsze panienki.Budowaliśmy reputację naszej paczki.Nawet Liam, uważany za najrozsądniejszego z nas.Każdy, kto uważał go za ciotę, mylił się.W duchu miałem ochotę się roześmiać.Kiedy coś mu nie pasowało, rozwiązywał problem siłą.Jak każdy z nas.Dlatego każdy bał się naszej paczki.Wszyscy wiedzieli, że wspieramy siebie nawzajem.Kierujemy się zasadą "wszyscy za jednego, jeden za wszystkich".
   Kiedy wszedłem do kuchni, zobaczyłem grupkę moich znajomych.Pili, śmiali się.Tak jak na każdej imprezie.Siedzieli przy stole.Jednak obok Liama była dziewczyna.Nie El, nie Libbs.Zobaczyłem aniołka;Mała blondynka o niebieskich oczach.Ramię bruneta oplatało jej szyję.Wyglądała jakby się bała.Spojrzałem w jej oczy.Piękne, szafirowe oczy.Przez chwilę myślałem, że się w nich zatraciłem.Można w nich ujrzeć duszę człowieka.Przez moje ciało przelał się smutek, jednak nie pozwoliłem, żeby ktokolwiek to zobaczył.Jej dusza cierpiała.Nie chcąc bardziej się zamyślać, spojrzałem na kubek trzymany w jej ręku.Zmarszczyłem brwi, co wywołało nieśmiały uśmiech na jej anielskiej twarzy.Kurwa Zayn, co się z tobą dzieje?To tylko laska, poruchasz i zostawisz.Zawsze tak jest.Spojrzałem a kubki zebranych.We wszystkich był alkohol.Tylko Liam nie miał czego pić.Pewnie oddał aniołkowi.Szkoda, że nie gustuje w blondynkach...chociaż dla niej mógłbym to zmienić.Może się nad tym zastanowię kiedy indziej.Kurwa, Zayn, masz 18 lat.Ona może z jakieś 16.Nie możesz zabawiać się z dzieckiem.To nie jest dziecko.Podszedłem do niej, po chwili stania usiadłem.Nie mogąc wytrzymać spytałem.
-Ile właściwie masz lat?16?-Nieśmiało skinęła głową, co potwierdzało moje przypuszczenia o jej niepełnoletności.Wyciągnąłem rękę po kubek, który trzymała.Moje palce zetknęły się z malutkimi paluszkami blondynki.Lekko, jakby była z porcelany, zabrałem od niej alkohol.Spojrzałem w jej tęczówki.Patrzyła się w moje oczy.-Małe dziewczynki nie powinny pić alkoholu-wziąłem sporego łyka.Ciecz drażniła moje podniebienie.Nie obchodziło mnie to.Musiałem wypić więcej.Lekko przekrzywiłem głowę, aby zobaczyć dziewczynę wpatrującą się w pewien punkt przed sobą.Nie czuła się zbyt komfortowo.Widać było, że się boi.Nie zdziwiłem się.Taki aniołek nie powinien siedzieć między seksoholikiem i zbyt agresywnym potworem bez uczuć.Do tego Harry ciągle ślinił się na jej widok.Zgromiłem go wzrokiem mówiącym "Nawet się nie waż".Zrozumiał.Uśmiech wpłyną na moją twarz, rozumieliśmy się bez słów.
  Wstałem, aby wziąć kolejną butelkę alkoholu.Hazza siedział otumaniony na rogówce.Potrzebował seksu.To było więcej niż pewne.Nawet nie wiem kiedy ostatnio się pieprzył.Louis siedzący obok zawiesił swoje spojrzenie w moich oczach.Uśmiechnąłem się szelmowsko.Wiedział co to oznacza.We trójkę wyszliśmy z pomieszczenia.      
_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-
Hello everyone !Tak więc sorry za to,że musieliście czekać.Z początku wolałam poczekać do następnego tygodnia, jednak zorientowałam się, że nie będę mogła wtedy napisać rozdziału.Czemu chciałam czekać?Jeżeli czytaliście poprzedni rozdział, na pewno wiecie.Jak go potem czytałam, to coś około godziny się śmiałam z tego, co tam ponawypisywałam.Zrobiłam z Hazzy niebieskookiego przystojniaczka ;)
Oczywiście poprawiłam błąd.Ojj chyba za dużo myślę o Em.Heh
Ten rozdział nie jest taki, jaki sobie wyobrażaliście, zgadłam?Dlatego następny postaram się dodać jutro.Ale nie obiecuję.Jeżeli się nie pojawi w czwartek, dodam go w sobotę.Jak już pisałam wcześniej, w następnym tygodniu wyjeżdżam.Może rozdział pojawi się do środy.Tak.Prawdopodobnie 2 rozdziały pojawią się do środy.PRAWDOPODOBNIE.
A teraz ogłoszenie parafialne !
Mam dla was FF o Larrym.
"W naszym życiu pojawiają się jakieś przeszkody, które mogą odmienić nasze życie na gorsze, albo na lepsze.Na złej drodze życia Louisa zjawia się Harry.Czy ten zwykły nastolatek może zmienić go już na zawsze?"
Opowiadanie nie jest pisane przeze mnie.Jego autorką jest Boo.
Hunter-Larry Stylison FanFiction
PS.Będę wdzięczna, jeżeli ktoś wejdzie i zostawi komentarz ;)

środa, 4 czerwca 2014

Rozdział 3

Spojrzałam w stronę, z której wydobył się tak dobrze znany mi głos.Tylko jedna osoba posiadała aż tak rozpoznawalny, irlandzki akcent.Z zaskoczeniem wpatrywałam się w brunetkę stojącą przede mną.Zastanawiałam się, co ona tu robi?Przecież od zawsze nienawidziła  takich imprez.A teraz niby polubiła?Coś mi tu śmierdziało.Nie, nie miałam na myśli tego ohydnego odoru alkoholu i rzygów.Wyrwałam rękę blondynowi, po czym zmroziłam go spojrzeniem.Może i jestem nieśmiała, słaba psychicznie, jak i fizycznie.Może moi rodzice ciągle się kłócą, doprowadzając do mojej destrukcji.Ale jedno jest pewne, nie dam się tak traktować jakiemuś nieznanemu mi chłopakowi.Co on sobie myśli?Że może mnie tak po prostu złapać i poprowadzić w jakieś nieznane mi miejsce?Nie.Zastanawiając się, co mam dalej zrobić, odsunęłam się od chłopaka.Jednak on nic sobie z tego nie robiąc, podszedł do dziewczyny.Ujął ją w pasie i przyciągnął do siebie.Osłupiała wpatrywałam się, we dwie osoby przede mną.Moją kochaną przyjaciółkę, El, oraz jakiegoś głupka, który bezkarnie ją całuje.A ona, o dziwo, się nie opiera.Szczęka opadła mi aż do podłogi.Jakim cudem Eleanor Calder całuje GO?Chrząknęłam, jednak mnie nie usłyszeli.Głośność muzyki im na to nie pozwalała.Czując potrzebę zakończenia ich scenki, niepewnie podeszłam kilka kroków do przodu.Wzięłam głęboki wdech, po chwili nerwowo przygryzłam wargę.No cóż, muszę to zrobić.Czas jakby zatrzymał się w miejscu, a ja, niepewnie dotknęłam ramienia brunetki.Ta jak na zawołanie, odsunęła się od chłopaka.Spojrzała na mnie lekko opuszczając głowę.Może i byłam dość niska.Nawet bardzo niska.Ale to wina moich genów.
-Niall, to jest Emily.-Blondyn uśmiechnął się.Oho, chyba zauważył,że trochę mnie onieśmiela.Jego następny gest zadziwił nie tylko mnie, ale i Eleanor.Stając bardzo blisko mnie, górował nade mną wzrostem.Za blisko, on stoi za blisko.Odsuń się.Proszę.Jednak chyba nie usłyszał moich modlitw.Po chwili tkwiłam w jego niedźwiedzim uścisku.Sparaliżowana mogłam jedynie stać, chociaż utrudniały mi to trzęsące się kolana.Wdychałam zapach jego wody kolońskiej.Co jak co, ale pachniał ładnie.Tak męsko.Luke chyba używał takiej samej wody kolońskiej.Nie, nie myśl o nim.Nie teraz.Nie tutaj.Musiałam robić dziwne miny, prawdopodobnie przez to brunetka zaczęła się śmiać.Poczułam jej rękę na moim ramieniu.-Niall, kotku puść ją.Jeszcze się udusi.-Chłopak odsunął się ode mnie.Nadal miał na twarzy ten swój uśmieszek.Poczułam jak moje policzki pieką jeszcze bardziej niż przedtem.Wzięłam kilka głębokich wdechów na uspokojenie.Zamykając oczy, poczułam drobne ciało przy moim.Bez zastanowienia przytuliłam przyjaciółkę.Zatonęłyśmy w niedźwiedzim uścisku, tak jak poprzednio z Niallem.Tylko nasz misiak nie był niezręczny, tak jak z chłopakiem.Chwilę jeszcze tak postałyśmy, przytulając się nawzajem.Jednak musiałyśmy kiedyś to przerwać.Pociągnęła mnie za rękę.
-Chodź, poznam cię z resztą.-Powiedziała, po czym zostałam zaciągnięta do innego pomieszczenia.Mijając pijanych ludzi szliśmy w stronę kuchni.O ile dobrze mi się zdaje.Ostatnim razem byłam tu niecały rok temu, mogli zrobić remont.Tak i przenieśliby kuchnie do łazienki, a łazienkę do kuchni.Geniusz z Ciebie, kochana.Odezwało się moje 2 ja , które powoli zaczyna mnie już wkurzać.W pomieszczeniu było o wiele ciszej, niż w salonie.Spokojna cisza.Nie zauważyłam, kiedy obok nas zmaterializowało się kilka osób.Usiedliśmy na rogówce postawionej pod oknem.Wśród nowo przybyłych rozpoznałam Libby.I tylko ją.Brunetka spojrzała na mnie.Po chwili tuliłyśmy się do siebie.Nigdy nie byłyśmy jakimiś najlepszymi przyjaciółkami, ale też nie nienawidziłyśmy się.Oderwałyśmy się od siebie, kiedy usłyszałyśmy chrząknięcie.Spojrzałam na chłopaka o zielonych oczach i pięknych, ciemnych lokach.Z uwagą wpatrywał się w moją osobę.To on przerwał naszego misiaka.Siedział obok Nialla z czerwonym kubkiem w ręku.Wyglądał dość wulgarnie i niebezpiecznie.Ale jedno muszę przyznać.Był bardzo przystojny.Tak jak reszta płci przeciwnej, onieśmielał mnie.Poczułam palący żar na policzkach.Musze wyglądać dość dziwnie, mała blondynka z czerwonymi policzkami, trzymająca kurczowo walizkę i wpatrująca się w kolesia, którego nawet nie zna.Szybko przeniosłam wzrok z niego, na jakiegoś bruneta.On jakby wyczuł moje spojrzenie, odwrócił wzrok z telefonu, kierując go na mnie.Chyba jako jedyny miał trochę kultury, ponieważ chwilę potem stał przede mną z wyciągniętą ręką.Uśmiechał się przyjacielsko.Te dołeczki...
-Jestem Liam.Liam Payne.Libbs nam trochę o tobie opowiadała.-Co?!Jak to ona im o mnie opowiadała?Co powiedziała?Przerażenie zastąpiło onieśmielenie.Ciężko przełknęłam ślinę.Ona jako moja rodzina, zna kilka sekretów, które nie mogą ujrzeć światła dziennego.Usłyszałam śmiech.Piękny śmiech Liama.-Nie bój sie.Nie mówiła jakiś kompromitujących rzeczy.Nic w tym stylu.-Wskazał ręką na chłopaka w lokach.Na widok jego urody ponownie odebrało mi mowę.-To jest Harry, szatyn siedzący obok to Louis.Mogą wydawać ci się trochę samolubni, ale to tylko pozory.-Usiadł obok Nialla.Poklepał rękę miejsce obok siebie.Chiał, abym tam usiadła.Nie, nie zrobie tego.Boje sie.Czego sie boisz?To tylko człowiek.Nie zje cie.W końcu przełamałam się.Usiadłam.I tak, jak za machnięciem magicznej różdżki, kuchnia wypełniła się głosami chłopaków.Nerwowo rozglądnęłam się za El, albo chociaż Libby.Nie znalazłam ich.Ulotniły się, zostawiając mnie samą z nieznajomymi.I na dodatek zabrały walizkę.Męskie ramie oplotło moją szyję.Spięłam się.Zabrało mi oddech, kiedy przyciągnęło mnie do umięśnionego, również męskiego, torsu.Błagam, puść mnie.Usłyszałam śmiechy.Nie fajnie, śmieli się z mojej nieśmiałości.Zamknęłam oczy.
-Ej, nie bój sie.Przecież cie nie zjemy.Nawet Niall.Canibalizm nie jest dla nas kotku.-Powoli otworzyłam oczy.Czterech chłopaków wpatrywało się we mnie.Nie patrzcie się tak.Myśląc,że zamykając oczy, uniknę ich spojrzeń, zrobiłam to.Liam nazwał mnie kotkiem.To takie pieszczotliwe.-Jesteś taka słodka, kiedy się rumienisz.-Wyszeptał mi do ucha.-Szkoda,że mam dziewczynę.Otwórz oczy.-Zrobiłam tak jak prosił.Podsunął mi kubek.Wypełniony alkoholem.Nie, nie wypiję tego.Widząc moje spojrzenie, dodał-Tylko łyka.-Niepewnie wyciągnęłam rękę po kubek.Nigdy nie piłam tego świństwa.Luke od czasu do czasu dawał mi łyka, czasami dwa.Kiedy już miałam przystawić go do ust, drzwi do kuchni się otworzyły.Stanął w nich brunet.Włosy postawione na żel, wytatułowane ramiona, czyniły go jeszcze piękniejszym od Harrego.Wyglądał jak młody bóg.Dosłownie.Swoje spojrzenie utkwił w moich oczach, a następnie przeniósł je na kubek trzymany w mojej ręce.Zabawnie zmarszczył brwi, co wywołało na mojej twarzy nieśmiały uśmiech.Wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał.Jednak po chwili usiadł obok mnie
-Ile właściwie masz lat?16?-Zapytał, na co niepewnie skinęłam głową.Niespodziewanie delikatnie wyjął kubek z moich rąk, biorąc porządnego łyka.-Małe dziewczynki nie powinny pić alkoholu.-Dodał.Zapatrzyłam się w jego oczach.Możne w nich utonąć, są takie piękne.
_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-
Widzicie jak was kocham?Jutro mam chyba z 3 kartkówki i może sprawdzian, powinnam się uczyć.Ale nie !Ja muszę napisać rozdział na Lost.Dodałam zakładkę Informowani, możecie tam dawać swoje twittery, numery gg.Jeżeli jest ktoś zainteresowany, link jest w stronach.
Nie pomylcie się co do charakterów bohaterów.To,że Liam zaproponował Em piwo, nie oznacza,że jest lekkomyślny.
To,że Zayn, był miły dla dziewczyny, jest tylko przyczyną tego,że oczarowała go swoim wyglądem.Następny rozdział prawdopodobnie będzie pisany z perspektywy Zayna.Prawdopodobnie, nie obiecuje.
Jak myślicie, co może się zdarzyć w następnym rozdziale?
Takie pytanie, zdziwieni początkiem rozdziału?