Zayn zaprowadził mnie na ten sam plac zabaw, na którym po raz pierwszy spotkałam Trevora.Mimowolnie na to wspomnienie, po moim ciele przeszły ciarki, a ja się wzdrygnęłam, kiedy kolejne wspomnienie przeleciało mi przez głowę.
-Zimno ci?-Chłopak musiał zauważyć moje dreszcze.Od razu pokręciłam głową, poprawiając rękę splątaną z jego.Mimo wszystko, mimo tych gestów, słów, nadal nie mogłam uwierzyć, że trzymam go, tak po prostu, a on się nie wyrywa.Nie mogłam uwierzyć, że znalazłam kogoś, kogo kocham, kogoś, kto kocha mnie, a przynajmniej tak twierdzi.
-Nie, ja..po prostu coś sobie przypomniałam.-Odpowiedziałam, nie wiedząc czy powiedzieć mu o powodzie moich ciarek.Nie chciałam, aby znowu się zadręczał.To nie była jego wina.Siedzieliśmy tak przez dłuższy czas, nie odzywając się do siebie i obserwując.Po prostu cieszyliśmy się swoim towarzystwem.
-Zayn?-Odwróciłam się do chłopaka, a kiedy dostałam w odpowiedzi jego spojrzenie i ciche "hm", kontynuowałam.-Kiedy wróce do babci?No wiesz.-Spiął się i przeniósł wzrok na niebo.Proszę cię, powiedz mi.Chcę wrócić do domu, do babci.Zapewne się strasznie martwi, nie było mnie już tam od tygodnia.A Libby, Eleanor, ja i reszta poznanych mi tam ludzi, zapewne ma mnie w dupie.Chłopak westchnął, splatając nasze palce.
-Emily, ja naprawdę nie wiem.Jak na razie staram się robić wszystko, abyś była tam bezpieczna i czuła się komfortowo.-Zacisnęłam usta w wąską linię, czyli nie wrócę do domu zbyt szybko.-Hey, kochanie, spójrz na mnie.-Zmusił mnie abym to zrobiła, a następnie patrząc w moje oczy, kontynuował-Gdyby nie to, że teraz każdy nagle zaczął szukać Hemmings'a, wróciłabyś już pierwszego dnia, zaraz po tym, jak Trevor by cię spytał o niego.-Westchnął i zaczął bawić się moimi palcami, spuszczając na nie wzrok-Ja chcę cie tylko chronić, nie rozumiesz jak niebezpiecznie teraz tam jest.Już prawdopodobnie każdy wie, gdzie przebywasz, znaleźliby cię w kilka minut, a następnie porwali.Nie byliby tak mili jak Martinez, bo mimo wszystko, byłaś traktowana jak księżniczka, dopiero potem puściły mu nerwy.-Podniósł spojrzenie na moje oczy.Przez ciało przebiegały mi dreszcze.Jak to nie jestem bezpieczna?O co w tym wszystkim chodzi.Nie rozumiałam nic z tego, nie wiedziałam kto mnie szuka oraz w jakim celu to robi.Co jeżeli ktoś tu jest i nas obserwuje?-Emily.Gdyby nie to, że cie tam przyprowadziłem, gdyby nie to, że kazałem mu nic ci nie robić, prawdopodobnie leżałabyś zakopana w ziemi albo zamknięta w piwnicy.To własnie robią przywódcy gangów, jeżeli szukają informacji, porywają osoby, które mogą coś wiedzieć i wyciągają informacje.Znęcają sie psychicznie, aż nie zaczną gadać.A jeśli to nie skutkuje, używają siły, aniołku, oni są zdolni to wszystkiego, dlatego cię tam trzymam i nie wypuszczam.Po prostu nie chcę widzieć twojego ciała w obitej ładnym materiałem, trumnie.I proszę, nie uciekaj, nie próbuj tego, wypuszczę cię od razu, kiedy uznam, że wychodząc przed dom, nic ci się nie stanie, ale proszę, nie próbuj nawet wychodzić z tego budynku.Dobrze?-Spytał, a ja wypuściłam powietrze, nawet nie zauważyłam, że je wstrzymałam.Trzęsły mi się ręce po tym, co powiedział.Dlaczego wszyscy nagle zachcieli znaleźć Luke'a?I co ja mam z tym wspólnego?Przecież do wczoraj myślałam, że nie żyje.Przełknęłam ślinę, wypuszczając drżący oddech.Czyli byłam traktowana ulgowo przez Trevora, bałam się nawet pomyśleć, co zrobiliby ze mną inni.Poczułam jak Mulat porusza się, a następnie przyciąga mnie do siebie, składając pocałunek na czubku mojej głowy.Wtuliłam się niego, słuchając spokojnego i miarowego bicia jego serca.Mogłabym tak siedzieć wiecznie.Przeniósł drugą rękę na moje plecy, głaszcząc je.-Nikt nic ci nie zrobi, przysięgam, ale błagam, Emily, naprawdę nie próbuj nawet wychodzić sama poza budynek.
Siedzieliśmy na placyku tak długo, aż nie zaczęło się ściemniać.Chłopak postanowił wracać, aby nie siedzieć po ciemku.Co jak co, ale nie było to bezpieczne zważywszy na nagłe zainteresowanie moją osobą.
-Zayn?-Powiedziałam imię Mulata, chcąc zadać pytanie, a kiedy otrzymałam ciche "hm" i spojrzenie bruneta, zapytałam.-Dlaczego w ogóle każdy chce tak bardzo złapać Luke'a?-Spiął się, wzmacniając ucisk na mojej dłoni.Przełknęłam ślinę, mogłam nie pytać.W myślach skarciłam się za swoją ciekawość.Przeniosłam wzrok na niebo przed nami, spacerowaliśmy po jakimś osiedlu, idąc w stronę lasu.Nie chciałam tam wracać, ale wierzyłam Zaynowi, że tam będę bezpieczna i wypuszczą mnie wtedy, kiedy już nikt nie będzie wyrażał zbytniego zainteresowania moją osobą.Usłyszałam westchnięcie, a następnie Mulat puścił moją dłoń.Przeniosłam na niego wzrok, byłam lekko zaskoczona, mimo, że nie byliśmy parą, całował mnie, trzymał za rękę, przytulał i robił wiele podobnych rzeczy, które robią osoby w związku.Nie powiem, trochę mnie to zasmuciło.Może się mu znudziło?Moje wątpliwości minęły, kiedy objął moje plecy ramieniem.Uśmiechnęłam się lekko, w myślach znowu się karcąc, jednak tym razem za głupotę.Jednak nadal nie wiedziałam dlaczego nie znajdzie sobie innej dziewczyny?Ładniejszej, umiejącej się zachować, doświadczonej.. , przecież każda do niego lgnęła, mógłby mieć każdą na jedną noc, zmieniając je kolejnego dnia.Z takimi myślami doszłam do ''domu''.Brunet otworzył drzwi, przepuszczając mnie przed sobą.Nie zdążyliśmy wejść do salonu, a dobiegł nas głos Trevora.Nie mówił spokojnie, bardziej krzyczał.
-Gdzie wyście się podziewali do kurwy?Chcesz ją chronić i w ogóle odpierdalać te wszystkie gówna, ale wychodzisz z nią sam, bez któregoś z chłopaków, kiedy pierdolony Shadow ją chce!Czyś ty kurwa postradał rozum?-Pełen furii, podszedł do Zayna, mierząc go wzrokiem.Nie wiedziałam kim jest ten cały "Cień" i chyba nie chciałam wiedzieć.Na pewno był kimś strasznym, a sądząc po minie chłopaka, tak, na pewno był gorszy od Trevora.
-Czego chce od niej Eric?-Spytał, przyciągając mnie do siebie.Wystraszony Zayn, tego jeszcze chyba nie było.
ERIC
Siedziałem przy biurku, przeglądając papiery.Musiałem je dokładnie przestudiować, nie chciałem czytać ich po raz kolejny.Będąc prawdopodobnie najstraszniejszym człowiekiem świata, nie mogłem się pomylić.Jedna moja pomyłka, to śmierć kilkunastu ludzi.Nie żebym się przejmował, ale takie "wypadki" nie działają dobrze na reputację.Sięgnąłem po szklankę, nalewając więcej whisky.Kochałem jej smak, zapach, widok i wszystko co z nią związane.Pomagała mi się skupić.Westchnąłem, odkładając akt urodzenia dziewczyny.Jeszcze raz przeczytałem duży, czarny napis na środku teczki.
Emily Williams.Biedna.Podobno to Trevor, tsa, szef tego amatorskiego gówna, jest najgorszy ze wszystkich ludzi na ziemi.Śmieszne, zaśmiałem się na myśl, że ludzie są na prawdę aż tak tępi, żeby w to wierzyć.Nawet jako gwiazda porno nie był dobry, a co dopiero szef gangu.Prychnąłem odkładając szklankę obok papierów.Usłyszałem pukanie do drzwi, które następnie się otworzyły, ukazując postawę 27-letniego, blondyna.Podniosłem brew na jego widok, nie chciało mi się wstawać, czy nawet nawrzeszczeć na niego za to, że nie poczekał aż pozwolę mu wejść.Mężczyzna uznał to chyba za znak, że ma zacząć mówić.
-Szefie, znaleźliśmy ją-Powiedział lekko drżącym głosem.Bał się mnie?Uśmiech wpłynął na me usta, jeżeli mają coś zrobić, to tylko, i wyłącznie jak najlepiej.A pomyśleć, że dopiero niecałe pięć godzin temu zleciłem im znalezienie zwykłej dziewczyny, o której nie miałem nawet pojęcia.Nie, to nie tak, że nie wiedziałem, że istnieje.Wiedziałem to, jednak tylko to, że żyje.Nie miałem pojęcia jak się nazywa, wygląda, kim są jej rodzice.-Trevor ją ma-Tym właśnie zdaniem zdrapał mój uśmieszek.Kurwa, czyli nie tylko ja jej szukam.Jednak mogę zapewnić, nie szukam jej dla informacji o jakimś gówniarzu.To ona jest informacją, sama w sobie.Jest kluczem, moim kluczem.Oh biedna Emily, podobno nie ma nic gorszego od mojej uwagi, bo kiedy już ją otrzymasz, cóż, będziesz błagać o śmierć.
-Przyprowadźcie ją tu.Zabawimy się-Zaśmiałem się, biorąc łyka mojego ulubionego napoju.To będzie zajebista zabawa.
_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-
Nastepny za tydzień w piątek
W piątek ostatni rozdział, nie wiem czy będzie epilog, ale zapewne tak
Jeżeli chcecie, możecie obejrzeć zwiastun nowej postaci